wtorek, 8 marca 2011

Każdy ma swoją schizofrenię


Na wstępie chcę się wytłumaczyć z kilku podstawowych kwestii. Najważniejsza z nich, iż próbując pisać swojego bloga nie chcę siać grozy i przerażenia zarówno w stosunku do osób chorych, jak i ich rodzin. Nie chcę wywoływać złych emocji u samych zainteresowanych, jak i paniki z powodu tego, że choroba musi się źle kończyć - wcale nie musi! ZAWSZE TRZEBA PODJĄĆ LECZENIE I NIE POZWALAĆ JEJ, ABY "PANOSZYŁA SIĘ" W NASZYM ŻYCIU! Nie powinnam za dużo rozpisywać się na temat samej choroby, bo nie jestem lekarzem, ale spróbuję przedstawić krótki jej opis, korzystając z różnych materiałów.

Chciałabym, aby to moje pisanie było tylko przekazem delikatnych wspomnień, sytuacji wziętych z życia zarówno mojego jak i syna, który był chory na schizofrenię. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i weźmie choćby cząstkę informacji dla siebie.

W tytule dzisiejszego posta napisałam, że każdy ma swoją schizofrenię. Należałoby dodać, że każdy kto choruje na schizofrenię ma swoją własną schizofrenię w sensie objawów, zachowań, sposobów leczenia i prognoz na przyszłość. Jest oczywiście wiele objawów podobnych (osiowych), ale każdy przypadek choroby jest inny. Żyjemy w dobie internetu, wystarczy wejść na jakąś stronę i mamy gotowe informacje. Korzystając z okazji chcę przybliżyć Wam pewne jej symptomy.

My, jako społeczeństwo nie zdajemy sobie sprawy, jak powszechną chorobą psychiczną jest schizofrenia. Około 1/3 chorych na oddziałach psychiatrycznych to właśnie osoby chore na schizofrenię. Podobno, co siódmy człowiek na tysiąc cierpi na tę chorobę. Nazwa jej pochodzi z języka greckiego i w prostym rozumieniu oznacza rozpad czynności psychicznych, ale nie ich rozszczepienie, tak jak kiedyś mylnie sądzono. Choroba ta przybiera różne formy, dlatego celowo dałam taki tytuł posta. Przyczyny jej są do tej pory nieznane. Na schizofrenię cierpią przeważnie ludzie młodzi, zapadają na nią najczęściej między 16 a 30 rokiem życia. Zdarza się też, że choroba atakuje ludzi w wieku dojrzałym. Chorują na nią między innymi ludzie bardzo wrażliwi, inteligentni o tzw. bogatej osobowości.

Najczęściej spotykamy się z powolnym początkiem choroby. Nie jesteśmy w stanie uchwycić momentu kiedy to wszystko się zaczyna. Jak zawsze choroba działa podstępnie. Pierwotnie pojawiające się objawy nie muszą być od razu alarmujące. Mogą być to: długo trwająca depresja, chwiejność nastroju, zapalczywość zwłaszcza u osób, które dotąd brały wszystko lekko, uderzająca potrzeba samotności, która przedtem nie występowała, postępująca zgorzkniałość, nieufność w stosunku do ludzi, stwierdzenie przez chorego, że każdy jest przeciw niemu, że nikt go nie kocha, grożenie gwałtem sobie i innym osobom lub wprowadzenie tego w czyn. Chory może usiłować popełnić samobójstwo, przestaje interesować się pracą i rodziną, zajmuje się zanadto swymi marzeniami, nie potrafi zająć się przez dłuższy czas jedną sprawą zachowuje się i mówi bezsensownie, postępuje tylko według swoich myśli, które nie mają związku z rzeczywistością, nie poznaje przyjaciół, nie wie gdzie jest, nie orientuje się w czasie, podaje nie prawdziwe informacje o sobie, może twierdzić, że przeznaczony jest do specjalnej misji, przywiązuje niezwykłą wagę do religijnych rozmyślań, chociaż przedtem nie interesował się sprawami religii, przybiera postawę nasłuchującą, przejawia zaburzenia pamięci. Oczywiście, to nie wszystkie objawy choroby. Musimy wiedzieć, że poważna choroba psychiczna może być długi czas nie zauważana wskutek pozornie normalnego zachowania się osobnika dotkniętego chorobą. Wiele chorób psychicznych charakteryzuje się na początku objawami fizycznymi. Bardzo często zdarza się, że pacjent zmienia wielu lekarzy, leczy się najpierw na niedokrwistość, wątrobę, nerwy, a dopiero potem proszony jest o pomoc psychiatra. Wiem, że to wszystko brzmi bardzo książkowo, ale w charakteryzowaniu tej czy każdej innej choroby nie można inaczej.

Schizofrenik może być pod wpływem swych halucynacji najczęściej słuchowych, ale również innych np. cielesnych, wzrokowych. Słyszy głosy, które mu grożą, złorzeczą, rozkazują. Chory nie znajduje dla nich wytłumaczenia. Dlatego błędnie komentuje owe głosy twierdząc, że jest prześladowany. Przez kogo lub co? Treść tych błędnych komentarzy zależna jest od poziomu wiedzy i postępu technicznego w dobie, w której chory żyje. W średniowieczu było to "opętanie przez diabła", dziś podchodzi się do tej choroby bez pierwiastka religijnego. Inny schizofrenik wprawdzie nie słyszy głosów, ale popada na okres dni i tygodni w stan zupełnego odrętwienia fizycznego i psychicznego, potrafi całymi godzinami siedzieć lub stać w najbardziej niewygodnej pozycji (schizofrenia katatoniczna). U jeszcze innego zaczynają występować zmiany charakterologiczne: chory nie zwraca uwagi na otoczenie, staje się otępiały w swoich uczuciach i woli.

Chorzy będący w psychozie nieprawidłowo oceniają otoczenie, mogą cierpieć na halucynacje i urojenia, niewłaściwie oceniają siebie, fałszywie siebie obwiniając lub na odwrót cierpią na urojenia wielkościowe, bezkrytycznie osądzając swój stan i swoje stosunki z otoczeniem. Na ogół sami nie zwracają się o pomoc do lekarza, ponieważ uważają się za zdrowych. Swoje trudności potrafią z reguły umiejętnie ukrywać. Chory zostaje przyprowadzony do psychiatry dopiero wówczas, gdy jego dziwne zachowanie bardzo zwraca uwagę lub jest nie do zniesienia dla otoczenia. Oprócz przypadków głębokich zaburzeń świadomości, chory na psychozę nie jest tak głęboko zamroczony, aby o niczym nie pamiętał. Należy to wziąć pod uwagę w czasie obcowania z nim. W większości przypadków chorzy będący w psychozie bardzo cierpią, ale nie są niebezpieczni, jak się powszechnie sądzi. Objawy zaburzeń mogą wystąpić zupełnie nagle ostro lub powoli. Nagły początek psychozy może przejawić się wybuchem bezsensownego i nieodpowiedniego zachowania, tzw. splątaniem myśli, nagle powstałą depresją lub podnieceniem, napadem związanym z zamroczeniem świadomości, niezrozumiałym sądem, wyjątkowym czynem itd. W chorobie tej występują w różnych okresach lub epizodycznie: depresja, mania i paranoja. W kolejnym poście krótko dokończę ten temat.

Kiedy teraz piszę na temat schizofrenii, przychodzi mi taka sugestia: jak bardzo nasz organizm może bronić się przed dewastacją psychiki?! Mam wrażenie, jakbym coś relacjonowała na zimno, a przecież jeszcze niedawno, to wszystko było moim i nie tylko moim udziałem. Przez pięć lat, od odejścia syna, nie wchodziłam na strony internetowe poświęcone schizofrenii, nie czytałam żadnych wypowiedzi na forach o tej tematyce. Musiałam zrobić STOP, żeby trochę odpocząć. To tak, jakby ktoś mi powiedział: dotąd możesz biec, ale odtąd zrób sobie przerwę, by potem iść. Problem w tym, że czasami dalej nie wiem, co się dzieje z moim życiem, na jakim etapie jestem, odkąd mojego syna nie ma. Jeszcze kilka lat temu, gdy nie radziłam sobie z jego chorobą, wydawało mi się, że nie jestem w stanie przeczytać już więcej żadnego artykułu na temat choroby, bo sama dostanę obłędu z tego "przeinformowania". Jest już późno, więc żegnam się z Wami do następnego razu.


                                                                                                            

15 komentarzy:

  1. Współczuję z całego serca... Mam nadzieję, że moja mamę da się jeszcze uratować..

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo się cieszę, że weszłaś na mój post i "poczytałaś" troszkę. Bądź dobrej myśli, nadzieja odchodzi dopiero ostatnia! Dopóki człowiek żyje wszystko może się zdarzyć (pozytywnego). Jeśli Ty zrozumiesz tę chorobę to łatwiej i spokojniej będzie się żyło Twojej Mamie i przedewszystkim Tobie. Jeśli będziesz miała wiedzę na temat tej choroby odzyskasz spokój Ducha, przestaniesz się szarpać.Pozdrawiam Cię ciepło, Clara

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Claro:

    Coś takiego jak "schizofrenia" nie jest chorobą nawet według ofiacjalnych psychiatrycznych kryterioów diagnostycznych DSM-IV i ICD-10 (może Pani sprawdzić jeśli Pani nie wierzy). Natomiast ludzie bardzo często powtarzają wprane im do głów powiedzenia "chorzy", "choroba". To kieruje na fałszywy trop myślenia, że to choroba mózgu, podczas gdy tak nie jest. Odwraca się w ten sposób uwagę od prawdziwych przyczyn problemów z dostosowaniem społecznym... :( I ląduje się w roli wiecznego pacjenta zmuszanego do łykania psychotropów. A psychotrop nie leczy, tylko jest jak chemiczny uspokajacz, chemiczne kajdany...

    Nie wiem co odebrało Pani syna, ale nie mityczna "schizofrenia". Być może jego stan się pogarszał, bo był szprycowany psychotropami, więziony i przede wszystkim niezrozumiany. Może odczuwał brak perspektyw, gdy wszyscy mu wmawiali, że jest chory psychicznie na schizofrenię, może przygnębił go gwałt emocjonalny i to, że nikt go nie rozumie...

    Proszę napisać więcej o tym jakie problemy miał i opisać jego historię, zamiast zwalać wszystko na mityczną schizofrenię, której istnienia nawet nie udowodniono (takie są fakty).

    Ja wiem o czym mówię, bo mam ogromne doświadczenie z psychiatrią - byłem osobiście 12 razy w psychiatrykach w charakterze pacjenta, poznałem masę osób z diagnozami "schizofrenia", nawet moja matka miała taką diagnozę i obserwowałem ją od małego dziecka...

    Jeśli chce Pani przeczytać o tym, co mam do przekazania w kwestii diagnozy "schizofrenia", to zapraszam do mojego artykułu: http://opsychiatrii.pl/schizofrenia-i-glosy-w-glowie/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Dawidzie, dziekuję Ci za aktywność na moim blogu. Z materiałami (adresami), które otrzymałam od Ciebie już się powoli zapoznaję. Wywiadu z p.A.Skulskim wysłuchałam - temat przemocy na odzdziałach psychiatrycznych jest mi znany za sprawą podejścia lekarzy do Syna chociażby. Chorobę Syna jej początki oczywiście opiszę tylko w dalszych postach chcąc zachować jakąś chronologiczną poprawność. Słusznie zauważyłeś, że często używam słowa choroba w odniesieniu do schizofrenii, ale tymi okresleniami "karmią" nas zarówno lekarze jak i psychoterapeuci. Ja zajrzałam również na Twoje Forum - bardzo ciekawe. Fajnie, że stwarzasz ludziom możliwości wygadania się to pomaga.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  5. @Clara Fabio:

    Dziękuję Ci za zrozumienie dla mojego poglądu na psychiatrię, stojącego trochę w kontraście z powszechną praktyką w Polsce, gdzie problemy ubiera się w słowo "choroba", które z kolei wprowadza w błąd, że to niezależna od sytuacji życiowej choroba mózgu.

    Szkoda, że u Ciebie na stronie nie ma forum. Jeśli masz ochotę, to zapraszam do wypowiedzi na forum u mnie.

    Przykro mi z powodu syna. Ciekawy jestem jednak na czym polegały jego problemy. Zdecydowanie nie satysfakcjonuje mnie określanie ich jako "choroba". Szkoda, że on sam już nie opowie co go "gryzło", ale... z analizy problemów możemy stworzyć coś, co może potencjalnie pomóc innym osobom z problemami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie trafiłam na ten blog a to co ten Pan (za przeproszeniem) pieprzy, nie ma dla mnie ładu i składu..
      Pan chyba nigdy nie spotkał na prawdę chorego!!! psychicznie człowieka...
      ja mam brata schizofrenika...chyba najcięższy przypadek z opisywanych...słyszy głosy...ma urojenia...manię prześladowczą (każdy chce go otruć i zabić, a najbardziej my - rodzina) i dalej...
      manię wyższości.. miał już czipa (oczywiście zamontowanego przez nas) w głowie, który nim steruje (osobiście zgłaszał się z nim na pogotowiu z początkami choroby, ale odesłali go z kwitkiem do domu), jak również porwało go ufo...i wiele, wiele innych..
      stał się bardzo agresywny, groził mi nieraz i sprawiał fizyczną krzywdę, np. któregoś razu jego zdaniem ukradłam mu pieniądze, które jak twierdził, dostał od mamy (z tym, że mama od dwóch lat wtedy już nie żyła) i bił, rzucał mną po ścianach, żebym oddała...
      dalej patrząc..ledwo dotarłam na maturę, bo nie chciał mnie wypuścić z domu, gdyż akurat jego zdaniem wtedy tym razem ukradłam mu (wyimaginowany) telefon w celu "szpiegostwa..."
      w ostatniej chwili (po płaczach i lamentach) mnie wypuścił a ja biegłam na maturę na zabicie ryja...
      po tym mój tata wziął urlop (żebym zdała maturę) i pilnował go zaś on rzucał talerzami po mieszkaniu..
      policja i pogotowie w tym całym czasie byli wzywani kilka razy dziennie, ale byli - cytuję "bezradni"...
      - my wykonaliśmy milion telefonów o pomoc, o zagrożeniu swego życia (które na prawdę czułam) ale zawsze zostawaliśmy zbywani...że póki czegoś!!! nie zrobi...
      Nie życzę Panu żyć z kimś pod jednym dachem - w jednym pokoju.. kto przez całą noc siedząc blisko Pana, praktycznie nad Pana uchem powtarza, że Pana zagazuje lub zabije..(bo głosy mu tak każą)
      Pan przyjedzie i wytłumaczy temu "psychopacie", ze jest zdrowy tylko ma problem...bo ja próbowałam na wszystkie sposoby..
      mam milion takich przykładów o człowieku, który do nastego roku życia zachowywał się jak inni..był kochającym i dbającym starszym bratem!!
      i pan twierdzi, ze to nie choroba, tylko problemy...drogi Panie ja tez mam problemy...pomijając stratę mamy w wieku 15 lat i chociażby chorego psychicznie brata, który mi groził a i uderzyć potrafił mocno..jakoś nie mam takich objawów.. ???
      Mój brat po tym wszystkim twierdził mimo kilku hospitalizacji i rodzinnych rozmów, że jest zdrowy i odmawia brania tabletek ( chociaż lekarzom poprzysięgał, że będzie je brał i rozumie swoją chorobę)..
      średnio raz na trzy miesiące mu za przeproszeniem odpierdala, że boje sie o swoje zycie..i znów kończy w szpitalu...póki nas chyba nie pozabija...a Pan tu mi będzie opowiadał, ze to nie choroba...
      szkoda, że mój brat nie stał przed panem z nożem w ręku, wbijając go w drzwi i powtarzając z obłędnym wzrokiem, że pana zabije...bo może wtedy zrozumiałby Pan grozę tego "filmu"...i serdecznie Pana zapraszam do racjonalnej rozmowy z nim w chwili szału...kiedy to twierdzi, ze głosy w głośnikach nim sterują..albo kiedy siedzi całą noc bezsennie i powtarza, ze zabije i mnie i ojca...

      Usuń
  6. Witam pierwszy raz weszlam na ten blog od dziecka mam doczynienia z ta okropna choroba najpierw moja matka i dopadlo moja siostre ktora niestety przegrala walke z choroba my zreszta tez jako rodzenstwo niestety siostra miala 16 lat jak diagnoze postawili lekarze walczyla 2 lata ciezko dla tak mlodej osoby bylo najgorsze branie lekow niestety siostra odebrala sobie zycie minol rok od smierci a ja wciasz mysle dlaczego jakos nie moge sie z tym pogodzic ta choroba jest straszna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo Ci współczuję. Rozumiemy się właściwie bez słów. Dobrego określenia użyłaś, że Twoja siostra WALCZYŁA Z CHOROBĄ! Mój syn też niestety przegrał walkę...

      Usuń
  7. Tez mam schizofrenie...porazka...

    Mateusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, ważne jest aby w każdej chorobie "rozpracować" wroga i wiedzieć jaki z nim walczyć! Mam tylko nadzieję, że Ty sam też walczysz o siebie! Nie można pozostawać bez leków, ważny też jest kontakt z dobrym psychoterapeutą, wtedy czujesz się bezpieczny. Ze schizofrenią żyje się ciężko, ale można ją trzymać w tyglu! Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  8. AnCo, dziękuję za tę przyjacielską notkę jak to okreśłiłaś. Może ta informacja będzie akurat komuś pomocna. Ja, sama przeczytałam ja z ogromnym zaciekawieniem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż mogę tutaj powiedzieć, mogę jedynie dodać że od właściwie 4 lat nie istnieje, ta choroba zniszczyła mi życie, marzenia, plany, przez nią dokonywałem niewłaściwych wyborów w życiu chodzi tutaj o studia, ogólnie rzecz biorąc moje życie skończyło się jak miałem 20-21 lat, teraz mam 25 i moja sytuacja nie jest ciekawa, krótko mówiąc jest źle. Współczuje wszystkim którzy również chorują na schizofrenię. Ale jako osoba chora mogę powiedzieć że WINNYM SCHIZOFRENII JESTEŚMY MY SAMI, możemy co prawda popaść w schizofrenie ale gdy już z niej wychodzimy nie chcemy innego życia, tylko sami świadomie się doprowadzamy do tego stanu. Coś w tym prawdy jest że mówią że "Ci wariaci" niszczą swoje rodziny, że należałoby ich izolować, hmmm tylko że do ukończenia 20 lat życia było wszystko dobrze ,przynajmniej w moim przypadku a później to już porażka. Tak mówię zdałem maturkę chciałem iść na studia, no i poszedłem ale nie na takie jak chciałem i tkwiłem przez te 4 lata w chorobie. Dzisiaj jakbym umarł nie obraziłbym się na Pana Boga, choć wiem że to życie jest tak piękne i jak niektórzy ludzie których obserwuje którzy życiem się upajają to aż się płakać chce, mi niestety nie będzie dane tak cieszyć się, kochać, chłonąć życia, choć chciałem jeszcze pare lat temu, dzisiaj chciałbym zasnąć. Jeśli jest piekło to mam je na ziemi, choć pociesza mnie fakt że może lepiej przeżyć piekło na ziemi niż tam iść na wieczność. Proszę o Modlitwę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro pójdę na rekolekcje wielkopostne i pomodlę się również w Twojej intencji.
      Może nie powinniśmy poddawać się zwątpieniu, tylko mieć nadzieję na wprowadzanie coraz to lepszych leków do walki z tą chorobą.
      Tak mi przyszło na myśl, że jedna modlitwa jest zbyt mało wartościowa, dlatego obiecuję, że włączę tę intencję na stałe!
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Witam . Jak ktoś słyszy głosy w głowie . Myśli ze ma chip lub implant lub ciągle go zastraszają te głosy , wymęczają po nocach , czuje dziwne elektryzacje po ciele, ingerowanie w wyobraznie. To proszę się zapoznać z pojęciami "target individuals" , "mind control" , "gang stalking" , "v2k" , fale mikrofalowe . Napisze tu później , a ja napiszę co takiej torturowanej osobie może pomóc .

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem ofiarą "gang stalkingu" i "mind control" w Kielcach i Krakowie (wystarczyło wejść w konflikt z funkcjonariuszką SW).
    Wraz ze służbami specjalnymi w stalkingu uczestniczyli szeregowi policjanci w radiowozach (świadomie bądź nie).
    Podejrzewam, że ludzie na wysokich stanowiskach o tym wiedzą i mogą łatwiej dzięki temu pozostać na swoich stanowiskach (nękając bezbronnych).
    Więcej można poczytać na stronie: stopzet.org/kontrola-umyslu/zorganizowany-stalking/
    G00gle cenzuruje niewygodne komentarze na YT - gdy się wylogujesz ich nie ma (ludzie ich nie widzą).

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...