Parę tygodni temu, dowiedziałam się, że mój tata jest ciężko chory, mimo iż zewnętrznie wygląda całkiem dobrze. Jednak choroba w zastraszającym tempie toczy go od środka. Lekarz prowadzący, powiedział, że już nic nie da się zrobić i żadne leki nie pomogą. Przy tym wymownie spojrzał w kartę historii choroby, twierdząc, że rozpoznanie nastąpiło zbyt późno z powodu opieszałości pacjenta. Już dziesięć lat wcześniej był to drugi stopień nowotworu i miał szczęście żyć tak długo z tą chorobą. Gdy wyszłam do rodziców, czekających w poczekalni, wiedziałam, że od tego momentu muszę założyć maskę i brać udział w pierwszym akcie kolejnego dramatu. Oboje patrzyli na mnie badawczo, próbując sprawdzić czy ich nie oszukuję. A ja z wystudiowanym uśmiechem patrzyłam im w oczy i mówiłam tekst, który oni pragnęli za wszelką cenę usłyszeć. Wiedziałam, że gdyby mój tata, poznał prawdę, położyłby się do łóżka i już nie wstał. Szczególnie teraz jest bardzo słaby psychicznie, a zarazem nie poddaje się. Walczy do ostatniego naboju, tak mawia o sobie. Za każdym razem kłamię i wiem, że to przynosi im spokój i jakąś nadzieję. Lekarz rodzinny, obstawała przy tym, aby powiedzieć tacie prawdę, że...powoli dobija do brzegu. Nie zgodziłam się na takie postawienie sprawy, znając jego psychikę! Nawet pani psycholog, gdy zapytałam ją o radę, poparła mnie, że nie byłby to dobry pomysł.
Często słyszymy, że chory ma prawo poznać prawdę, aby mieć czas na uporządkowanie swoich spraw, pożegnać się z bliskimi, czy tak po ludzku poprosić o wybaczenie, żeby odejść w spokoju. Słowa, które usłyszałam od lekarza znowu zabrzmiały jak wyrok. Jestem bardzo mocno związana z moimi rodzicami i bez względu na to ile mają lat chciałabym, aby odeszli jak najpóźniej. Gdy ktoś, próbując mnie pocieszyć, mówi, że mój tata i tak dożył pięknego wieku, robi mi się przykro, bo czuję, że znowu KTOŚ tam u góry, chce zabrać mi najbliższą osobę.
Dlaczego w ogóle o tym piszę, jaki to ma związek z chorobą mojego syna? Uważam, że ma i to ogromny. Sama próbuję zadawać sobie pytania: czy można przygotować się na śmierć bliskiej osoby, skoro znamy już wyrok i wiemy, że trawi ją choroba, że najdalej za kilka miesięcy odejdzie z tego świata? Czy dla tych, którzy zostają lepiej jest, aby "śmierć w czarne koronki spowita", jak kiedyś pisałam o niej, zapukała do nas nagle i bezlitośnie zabrała kogoś do "Krainy Cieni"? Czy jest na to jakaś logiczna odpowiedź? Wydaje mi się, że nie ma. Każda śmierć jest traumatycznym przeżyciem, nieważne czy nagła typu: wypadek, samobójstwo, czy powolne odchodzenie. Musimy zmierzyć się z bólem, etapami żałoby i wreszcie, akceptacją tego ciężkiego zdarzenia. Tylko jak to zrobić, jak przez to przejść? Nie wszystkim udaje się to od razu. Niektórzy zatrzymują się na jakimś etapie żałoby i nie mogą zrobić kroku do przodu. Mój syn, chory na ciężką postać schizofrenii, popełnił samobójstwo. Przecież parę godzin wcześniej rozmawiałam z nim, obiecując, że za trzy dni przyjadę do niego (przebywał w instytucie), a kilka godzin później dostałam wiadomość, że nie żyje. Szok, lament, niedowierzanie, wykrzykiwanie na lekarza, że "zabiliście mi syna"! Walka o życie mojego męża trwała około tygodnia, odszedł nagle - nie było ratunku.
A teraz doświadczam powolnego odchodzenia mojego taty. Każdy dzień jest nam darowany. Patrzę na niego i próbuję zapamiętać jak najwięcej, nawet nasze sprzeczki o przyjmowanie leków - wszystko jest ważne. Gdy wracam do siebie, do domu, chce mi się płakać, że znowu minął bezpowrotnie kolejny dzień, a rano cieszę się, że będzie mi dane być przy nim i mojej mamie. Usłyszałam od pewnej osoby znamienne słowa, aby teraz cieszyć się każdym dniem, bo na żałobę przyjdzie czas. Próbuję więc wyrywać to, co najlepsze dla nas wszystkich. Jestem już spokojniejsza, nie denerwuję się na tatę, że jest uparty i nie chce pójść do lekarza. Już nie walczę, złożyłam broń, bo znowu choroba z nami wygrała. Teraz chcę tylko spokoju dla taty i radości po kawałku wyrywanej z życia. Cóż więcej mogę zrobić dla niego i siebie? Być z Nim i dla Niego! Takie trudne, a zarazem takie łatwe...