wtorek, 17 maja 2011

Nie wiem czy jesteś szczęśliwa?


Dziś są urodziny mojej córki, Poli. Cieszę się, że tego dnia mogę być przy niej. Wiem, że mimo, iż ma tutaj kolegów, przyjaciół, a przede wszystkim chłopaka, momentami czuje się samotna. Wyjechała z Polski kilka lat temu, jako nastolatka musiała radzić sobie w tej nowej rzeczywistości. Wydaje mi się, że życzenia, wiersze, wierszyki, które kierujemy do naszych dzieci rosną i zmieniają się wraz z nimi, a przy okazji, szukanie jakichś urodzinowych życzeń dla Poli, wcale nie było łatwe. Chciałabym tak jak każda matka, której dobro jej dziecka jest najważniejsze na świecie, by po tylu traumach, wreszcie omijały ją życiowe zawirowania. Pola, musiała szybko dorosnąć z różnych powodów. Powiedziałabym, że przykrości w dotychczasowym bilansie jej życia przeważały nad spokojem i radością, i może warto, aby po burzy wreszcie dla niej też wyjrzało słońce. Ostatnio, coraz bardziej doceniam wagę słów wypowiadanych w życzeniach. Dla mnie, to nie jest, tylko wyklepanie formułki, chociaż wcześniej bywało różnie, a w tym roku oprócz tych tradycyjnych życzeń, chcę jej przeczytać takie fajne, miłe życzonka, które wyszukałam w internecie, ma być miło, śmiesznie i wesoło, czyli taki urodzinowy bukiet życzeń dla Poli:

"Nie wiem, czy jesteś szczęśliwa,
ale naprawiasz w końcu swój świat
znalazłaś się na zakręcie życia,
mimo że tak niewiele masz lat
masz za sobą już losu wyboje
nadszedł więc czas, by wygładzić szlak
teraz od Ciebie zależy, jak ułożysz swój świat.

Wszystko, co było Twoim marzeniem,

co jest i będzie w przyszłości
niech nie mija z cichym westchnieniem,
lecz się spełni w całości.
Wszystko, co piękne i upragnione,
niech będzie w Twoim życiu spełnione!

Twoje Urodziny są wyjątkowym dniem,

w którym pragnę życzyć Ci
wspaniałych ludzi na Twojej drodze,
przyjaznych gestów,
którymi będą Cię obdarzać,
bezchmurnego nieba w Twoich snach,
barwnej wiosny w Twoim sercu,
śpiewu słowika w Twoich marzeniach
oraz wiecznej młodości w Twojej duszy."

Pamiętam, parę zabawnych sytuacji, gdy przywieźliśmy maleńką Polę ze szpitala, a Filip z niecierpliwością dopytywał się, kiedy będzie mógł bawić się z nią, bo chce pokazać jej swoje wojsko. Nie mogąc doczekać się, kiedy się obudzi, próbował ciągnąć ją za rzęski, żeby tylko wreszcie otworzyła oczy. Któregoś dnia kazał mi odwieźć ją z powrotem do szpitala, płacząc, że ona nie jest jego siostrą, bo ma inny kolor skóry niż on, w tym czasie schodziły z niej resztki fizjologicznej żółtaczki. Hmm, a z jaką odrazą wynosił jej mokre pieluszki do łazienki... Im bardziej Filip rósł, tym mniejszą miał ochotę na zabawę z siostrą, która "plątała się" pośród jego kolegów. Gdy byli starsi potrafili okładać się wiosłami na pontonie, by za chwilę grać razem w "nogę". Wtedy Pola była potrzebna drużynie i dumnie stała na bramce, a czasem pozwolili jej być napastnikiem.

                                                                                               


                                                       
                                                       
                                                                                                           
                                                                                       



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...