niedziela, 22 maja 2011

Moje dwa światy


"Czasami musisz iść, by potem zacząć biec..." - tekst Sebastian Riedel i Piotr Kupicha

Od pewnego czasu moje życie toczy się w dwóch wzajemnie przenikających się światach. Dziś jestem z córką, ale za kilka dni wyjeżdżam stąd, zostawiając ją samą. Pola przyjedzie na wakacje do Polski, ale tylko na miesiąc. Tyle we mnie smutku, bo przed przeznaczeniem chyba się nie ucieknie, tak mi się przynajmniej wydaje. Wszystko miało być inaczej, plany były zupełnie inne. Miała wyjechać za granicę do szkoły tylko na czas nauki, ponieważ uniwersytet zapewniał jej sponsoring w ramach grania w barwach szkoły. Pola jest bardzo dobrą sportsmenką, przykro mi, że nie mogę napisać, jaką dyscyplinę sportu uprawia, ponieważ podałabym za dużo szczegółów dla potencjalnych znajomych.

Ktoś z komentatorów pod jednym z wcześniejszych postów napisał, że według niego musiałam być nadopiekuńczą matką. Sądzę, że byłam uważna, reagowałam na to, co dzieci robią, ale nie byłam nadopiekuńcza ani egoistyczna. Kiedy powoli kończyły się moje, a nie sponsorów pieniądze, bo o nich na tym etapie uprawiania sportu było ciężko, sama zaproponowałam czy też bardziej zgodziłam się na wyjazd Poli do szkoły za granicę. To było jedyne logiczne rozwiązanie dla niej, dla jej pasji. Nie trzymałam jej pod "matczyną spódnicą", wręcz przeciwnie chciałam, żeby podążała za swoimi marzeniami, realizowała swoje plany. O polskim sporcie widzianym oczami rodziców, których dzieci uprawiają jakąś dyscyplinę mogłabym napisać pracę magisterską. Nigdy nie będziemy mieć osiągnięć, wyników, jeśli nie nastąpią radykalne zmiany i to od najwyższego szczebla, i w pełnym zakresie, ale nie o tym chcę pisać, przepraszam. Wspomnę tylko, że w polskiej rzeczywistości sam talent, oby był największy, bez całej otoczki, sponsorów, bazy treningowej etc. sam się nie obroni. Dodam tylko, że tutaj Polę docenili i jak do tej pory, jest najlepsza w drużynie odkąd do niej przyszła oraz w historii tego uniwersytetu zajmuje drugie miejsce w swojej dyscyplinie, i jak na razie jest jedyną słynną Polką. Tak, to wszystko miłe, ale za jaką cenę?! Czy takie właśnie miało być jej przeznaczenie, a ona odgrywa tylko swoją rolę w poszczególnych aktach sztuki zwanej "Jej własne życie". Nie trzymam jej, tylko akceptuję wybory. Nie mogę przecież powiedzieć do niej: droga córko, wracaj do domu, bo teraz wszystko się zmieniło! Nie chcę być sama w domu, tęsknię etc. Uważam, że byłoby to bardzo egoistyczne z mojej strony. Ten czas, który razem spędzamy, tak szybko ucieka ciągle i ciągle go mało... Kiedyś wyczytałam, że rodzice są jak łuki, z których wypuszczają w przestrzeń strzały, czyli swoje dzieci. Im struna tego łuku jest bardziej napięta, tym strzała dalej poleci, coś chyba w tym jest!

To jest jeden z tych moich światów: żywy, energetyczny, a tam gdzieś daleko czeka na mnie przeciwwaga - smutna, inna rzeczywistość. Wrócę do swojej samotni, otworzę drzwi do pustego mieszkania i jak zwykle uderzy mnie ta przerażająca cisza wyzierająca z każdego kąta... Przez tyle czasu zdążyłam w sumie zaakceptować tę swoją samotność i dobrze czuję się w jej towarzystwie, a to jak na razie jest bardzo ważne. JEST TO, CO JEST i nie mogę na tę chwilę nic zmienić, akceptuję ten stan, tę rzeczywistość, żeby nie szarpać się, nie spalać tak do końca. Aby dojść do takiego wniosku, musiałam długo do dojrzewać, niby takie proste, a takie trudne zarazem.

Pamiętam, jak pewnego razu odwiozłam Polę na lotnisko, a było to już po śmierci mojego syna i wróciłam do przeraźliwie pustego mieszkania. To otworzenie drzwi było, niczym wejście w podwoje piekieł. SMUTEK, ŻAL, PUSTKA, TĘSKNOTA, ROZPACZ, wtedy cały wór z najgorszymi emocjami świata w jednej sekundzie spadł na mnie z całą swoją siłą. Poczułam się sama, samotna, bezbronna, wypalona, bez chęci do walki (po co i dla kogo?), opuszczona przez tych najbliższych. Wszyscy, na których zależało mi najbardziej na świecie na swój sposób odeszli... Tak, to prawda, użalałam się nad sobą. Płakałam i płakałam bez końca. Nie miałam męża, nie miałam syna, córka wyjechała, a pies zakończył swój ziemski żywot! Przynajmniej do niego mogłam pogadać, mając nadzieję, że chociaż on mnie wysłucha, ale i on odszedł.

Filip także wspierał Polę w pomyśle, co do tego wyjazdu. Mówił do niej: chcesz grać, chcesz się rozwijać - jedź! Nie zaprzepaść tego, co już osiągnęłaś! On, tak po swojemu był bardzo dumny z Poli. Gdy kolega odwiedzał Filipa, to najważniejsze stawało się wejście na stronę internetową szkoły, żeby pokazać mu wyniki, że Pola znowu wygrała, że jest the best! Widzę tę scenę...boli, gdy o tym piszę, ale cieszę się, że ją pamiętam. Filip z przed choroby był zawsze aktywny w sporcie. Do tej pory mam dyplomy i puchary ich obojga, i przechowuję niczym relikwie. Choroba, zmieniła jego podejście do sportu, do życia w ogóle. Z aktywnego sportowo chłopaka, który lubił pływać, grać w siatkówkę, kosza - zrobił się ociężały, powolny w ruchach, ktoś nowy. Na początku był bunt z mojej i Poli strony, ciągłe próby namawiania go do wyjścia na boisko przed domem, do robienia czegokolwiek. Potem już było tylko godzenie się z tym, co stawało się faktem. Leki, na jedno trochę pomagały, na drugie szkodziły. Wysysały z niego energię, zabierały emocje, chęć do życia, do jakiejkolwiek aktywności. Leżenie na kanapie, słuchanie muzyki, brak planów na dalsze życie, bo przeżycie każdego dnia, było dla niego nie lada wysiłkiem. Jego pokój, jego azyl, jego mały świat. Wrócę do tego świata już niedługo, tęsknię za nim. Wiem, że powinnam pomyśleć o jakichś zmianach, bo tak, jak w tej piosence poniżej. Nic nie jest łatwe, wiem, ale czasami tak trudno powiedzieć, czego się chce..., bo nie ma już marzeń.

"Czasami musisz iść,
by potem zacząć biec
Czasami musisz poczuć wiatr,
by obudzić się,
ale częściej musisz śnić
wierzyć w to, co masz
Zobacz, ile jasnych gwiazd
chce dla Ciebie żyć, dla Ciebie śnić

Tylko powiedz, czego chcesz

no powiedz, czego chcesz
i nie ważne, co to jest,
i nie ważne, gdzie to jest"
                                               tekst Sebastian Riedel i Piotr Kupicha
                                     



                                                                                         

8 komentarzy:

  1. Mamusiu,

    Wlasnie przeczytalam Twojego posta. Tak naprawde z trudem skonczylam go czytac z powodu lez przyslaniajacych mi tekst.

    To nie tak mialo byc. Kompletnie inaczej wyobrazalam sobie nasze zycie. Wszysto bym zrobila, zeby nasze losy potoczyly sie inaczej. Niestety na niektore sprawy nie mamy wplywu. Ale wiedz jedno, NIE JESTES SAMA. Masz mnie...corke, ktora bardzo Cie kocha i zawsze bedzie z Toba. Jestes najukochansza i najlepsza Mama na swiecie.

    Bardzo Cie Kocham,
    Corka

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno rozmawiałam z moją mamą o dzieciach. Sama mimo swoich 34 lat ich nie mam i miała raczej nie będę, ale często z mamą o swoich różnych wątpliwościach związanych z macierzyństwem rozmawiam. Podczas jednej z naszych rozmów powiedziała mi zdanie w którym wg mnie zawarła wszystko co najważniejsze: dziecko chowa się dla świata, nie dla siebie. Jeśli jest inaczej to na 100% ktoś będzie nieszczęśliwy, albo ograniczone "egoizmem matki" dziecko albo matka, która po wielu latach "poświęcania się" zauważy, że jej dziecko jest przez te ograniczenia nieszczęśliwe. Mam bardzo dobre stosunki z rodzicami. Wiem, że mimo moich 34 lat, faktu że od 20 roku życia mieszkam oddzielnie to moja mama się martwi kiedy tylko mam jakieś problemy, kiedy mam lecieć samolotem, kiedy mam jechać samochodem w dłuższą trasę itp. Wie jednak, że nie może przeżyc życia za mnie, że nie może mnie ograniczać w moich planach bo wtedy ja będę nieszczęśliwa, a ja wierzę w to, że dla niej moje szczęście jest najważniejsze. Głeboko wierzę w to, że podobnie jest u Ciebie. Z jednej strony chciałabyś zabrac córkę i mieć ją tylko dla siebie, ale wiesz też że tak się nie da, że ona byłaby wtedy nieszczęśliwa... więc pocierpisz czasami by podczas kolejnej wizyty przywitać ją z usiechem, otwartmi ramionami i czerpać z tych spotkań ile możesz - tak, by tej miłości, uśmiechów i zaufania starczyło do następnego spotkania. Każdy z nas jest egoistą emocjonalnym, ale wielką sztuką i miłościa jest przezwyciężenie tego egoizmu w imię miłości jaką darzymy drugą osobę. Pozdrawiam ciepło :) Joanna

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Miśku, to są najpiekniejsze życzenia, jakie mogłam sobie wymarzyć na Dzień Matki. Jest w nich wszystko nadzieja i miłość. Dziękuję i przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno, napisałam chwilę temu komentarz i uleciał z podmuchem wiatru - zerwało połączenie! Uważam, że przez Twoja Mamę przemawia wielka mądrość życiowa, powinnaś tylko się cieszyć :-) Moi Rodzice, powiedzieli, że dla każdego rodzica - dziecko do końca ich dni pozostanie dzieckiem. Z tej racji czasami udzelają mi takich rad, że słuchając tego, dostaję palpitacji serca! Ale cóż, wysłucham w pokorze, bo takie są właśnie te nasze relacje rodzic - dziecko i dobrze, że mamy tych rodziców. Dziekuję Ci za ten mądry komentarz i cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. gratuluje! z corki tylko mozesz byc dumna:) i na pewno jestes:) a tesknota...coz tesknimy wszyscy,jedno z uczuc,ktorego nigdy chyba sie nie pozbedziemy:) pielegnuj te piekne wspomnienia,sa wazne...a ze nadopiekuncza? a czy milosc mozna jakos klasyfikowac? kochac mniej,bardziej,rozsadniej? :)
    szczeniaki na sprzedaz...moze sie zdecydujesz?;)
    ...i szczesliwej podrozy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Emocjo, tak jestem z córki bardzo dumna, ale tkwi gdzieś we mnie jakaś gorycz, że oto musiała wyruszyć w taki świat, żeby ją docenili za granicą, bo w Polsce nie miała szans, żeby się przebić. Ktoś zgryźliwie powie, że widocznie była za słaba! Otóż NIE - zadział cały splot przeciwności na tamten moment, ale cóż było, minęło! Dzięki za życzonka, ja już siedzę na walizkach plus ostatnie prezenty dla rodziców.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    Przeczytałam właśnie całego Pani bloga.Tak stasznie Pani współczuje tej straty. Sama od roku jestem mama i nie potrafie sobie nawet wyobrazić co Pani czuje od tych 3 lat z kawałkiem.Gratuluje Pani takich cudnych dzieci, pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za ukojenie duszy.
    nikulam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nikulam, miło Cię widzieć na tych moich stronach. A ja życzę Tobie, żebyś dawała i otrzymywała MIŁOŚĆ ze strony swojego Maluszka. Podobno, nie można ograniczać się tylko do bycia dumnym z dziecka, ale trzeba tak go chwalić, żeby ono te pochwały słyszało. Samych serdeczności na Dzień Matki życzę.
    PS.
    Dziękuję Ci za te ciepłe emocje pod moim adresem

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...