wtorek, 9 października 2012

Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi


Kiedy kilka lat temu po śmierci męża, zostałam sama z nastoletnimi dziećmi, dostałam do przeczytania książkę pt."Prorok" Gibrana. Trafiła ona do mnie w momencie, gdy musiałam pomagać swoim dzieciom w podejmowaniu ich życiowych decyzji. To o czym wtedy myślałam i jakimi kryteriami się kierowałam oraz wsparcie jakiego dzieci wymagały ode mnie, odbija się echem po dziś dzień. Nie wiem i zarazem boję się czy decyzje, które wspólnie z Polą podjęłyśmy dotyczące jej wyjazdu do Stanów Zjednoczonych okażą się trafne czy nie, a może historia sama to osądzi? One już zapadły i jak na razie droga, którą Pola podąża jest wprawdzie znana jej, ale zarazem wyboista. Pisząc te słowa, obiecuję, że w następnym poście powrócę do spraw związanych z Filipem, a teraz chciałabym jeszcze wspomnieć o Poli, jako że parę dni temu odleciała do Stanów. Była cały miesiąc w domu, spędzałyśmy maksymalnie dużo czasu ze sobą, ale jak zawsze po jej wyjeździe powstaje ogromna, emocjonalna pustka.

Zastanawiam się, jaki wpływ na moje decyzje, dotyczące choćby Poli, miała wyżej wspomniana książka?! Pojawia się też pytanie, na które raczej nie dostanę odpowiedzi: czy treść tam zawarta trafiła do mnie, akurat w takim momencie mojego życia, żebym mogła pomóc w zaprogramowaniu pewnego etapu życia mojej córki? Na kartach tej książki jest fragment dotyczący dzieci. Próbowałam czytać ten tekst ze zrozumieniem, co najmniej kilka razy, prawie ucząc się go na pamięć. Każde zdanie było ciężkie do przeanalizowania i zaakceptowania, każde zdanie bolało, bo wiązało się z rozłąką. Te słowa przeczyły wszystkiemu czego dotychczas uczyłam się, negowały pewne schematy myślowe według, których żyłam. Wreszcie kłóciły się z wartościami, które wyniosłam z domu rodzinnego. Kłuły jak ciernie, gdy czytałam, iż "chociaż są z wami (dzieci), nie są waszą własnością, możecie dać im miłość, ale nie myśli, one mają swoje własne myśli, ich dusze zamieszkują w domu przyszłości, do którego nie macie wstępu, nawet w swoich snach". Tych kilka w linijek tekstu było moim drogowskazem, co do pomocy Poli w jej trudnych życiowych planach. Już wtedy wiedziałam, że nie mogę zawrócić jej z drogi, którą odnalazła. Wspominałam, że w Polsce grała w tenisa i stanęła przed wyborem: zawiesić "rakietki" na haku, czy podążać dalej po wybojach, ale z uśmiechem na twarzy. Czułam, że po maturze nadszedł czas nie tylko jej życiowych wyborów. Nie chciałam ślepo wierzyć i naśladować autora tej książki, ale tak naprawdę, zgadzałam się z nim. W moim odczuciu to on miał rację. Moja córka nie była i nie jest moją własnością i nie powinnam pragnąć, aby kiedykolwiek nią była, bo wówczas bardzo bym ją unieszczęśliwiła. Ona przyszła na ten świat przeze mnie, ale nie ode mnie. Ja w pewnym sensie byłam jedynie pośrednikiem w jakimś Wielkim Planie Stworzenia. Ja gościłam w sobie jedynie jej ciało, ale nie duszę. Jej dusza zamieszkiwała w jej własnym domu przyszłości, dlatego więc, musiał nadejść w naszym życiu moment, że mimo iż mieszkała ze mną i Filipem, nie mogłam jej zatrzymać. To życie upominało się o nią! Chciała grać w tenisa w Stanach, dostając stypendium na egzystencję w tamtejszych realiach i tak było. Jako matka nie mogłam być egoistką! Wprawdzie chciałam chronić ją przed drapieżnym światem, ale wiedziałam, że nie mogę trzymać jej pod matczyną spódnicą, ona musiała wyjść do tego świata. Chciałam, żeby Pola była na swój sposób szczęśliwa, żeby robiła w życiu to, co jest dla niej ważne. Wyznanie moich uczuć i myśli, jakie wtedy towarzyszyły mi, to bynajmniej nie patos, tylko prawdziwy, rzeczywisty tygiel emocjonalny w jakim się wtedy grzebałam.

Pragnęłam oczywiście, aby jakieś skrawki tych decyzji wyrwać dla siebie i Filipa. Nam obojgu wydawało się, że Pola pojedzie na cztery lata studiów, przeciągnie w czasie swoje marzenia, pozna świat, ludzi i wróci... Kolejne słowa z "Proroka" krzyczały do mnie: "Możecie dać im miłość, lecz nie myśli". Dawałam więc i dalej daję tę miłość, tak jak umiem i potrafię ją okazać, nie mogłam narzucać własnych myśli, mogłam jedynie sugerować, podpowiadać, ale nie wymagać, by czyniła tak jak ja chcę, bo ona nie może być mną, ona musi być sobą! Zadałam sobie jeszcze pytanie: czy Pola wróciła do swojego rodzinnego domu, czy jej właściwy dom jest naprawdę tam daleko, daleko z kimś, kto na nią czeka?! Odpowiedź nadeszła sama...ona wyfrunęła już z rodzinnego gniazda. Teraz sama mości sobie nowe gniazdko i ma do tego prawo, bo taka jest natura człowieka. Tak, przyjechała, ale nie wróciła do domu rodzinnego. Dawniej Filip był ze mną,więc nie czułam tej samotności, zresztą on również aprobował jej wyjazd. Dziś wszystko się zmieniło. On też gdzieś wyjechał, nie podając adresu... Tylko kto i dlaczego nakazał mu, aby mnie zostawić?! Czy wyjazd Poli nie był wystarczającym powodem do tęsknoty? To nie fair! Jeśli dobrze rozumiem słowa "Proroka", to ja powinnam próbować nadążać za Polą, aby zrozumieć jej świat. Nie umniejszam oczywiście swojego doświadczenia życiowego czy moich rodziców, czy też w ogóle ludzi starszych, bowiem dźwigamy z mozołem swój bagaż doświadczeń, którego młodzi z racji wieku, posiadać nie mogą! Wiem także, że obojętnie, kto jest tym Łucznikiem z pewnością chce dla naszego Dziecka dobrze.


                                                                                                          

12 komentarzy:

  1. To są bardzo mądre słowa. Trudno je zaakceptować, ale jak się to już zrobi, wszystko staje sie dużo prostsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, jeszcze takie zdanie znalazłam w "Proroku":
      "Jestem poszukiwaczem ciszy lecz czy mogę rozdawać z ufnością wszystkie skarby, które w niej znalazłem?". To zdanie też jest dla mnie ważne.

      Usuń
  2. Nie mam dzieci zresztą jak :) Ale ma pani racje. Rodzice są po to by pomagać znaleźć dzieciom drogę do Boga. A potem pomagają im czasem w tej drodze :) Pozdrawiam z drogi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno, to ostatnie zdanie, a tak pełne treści, przynajmniej dla mnie :)
      Ja też pozdrawiam Ciebie cieplutko.

      Usuń
  3. Tak sobie myślę,że człowiek, który rozumie "Proroka" jest dojrzały, ponieważ potrafi kochać mądrze.Życie, siebie i innych.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Dobrochno, znalazłam jeszcze coś, właśnie z "Proroka: "A zawsze tak jest, że miłość nie zna swej głębi, aż do momentu rozstania".

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. te slowa mnie urzekly...tak proste i tak prawdziwe

      Usuń
    3. Tak, te słowa mają w sobie moc, tylko jak to zrobić, aby to wszystko pamiętać, aby był to taki dekalog na życie? Trudne, prawda?

      Usuń
  4. W slowach ktore zacytowalas, jest wielka prawda i madrosc.
    Wiesz, Claro ja niby to wszystko wiem i Ty tez, a jednak czasami jest to to bardzo trudne do zaakceptowania kiedy, to piskle wylatuje z rodzinnego gniazda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataner, te porównania, co do treści można mnożyć: nijak ma się rozum do serca, teoria to jedno a życie to drugie, przez całe życie "dojrzewamy" i uczymy się akceptacji, prawda?

      Usuń
  5. moja Corka ma dopiero,a moze juz?! 14 lat….chce decydowac,szuka,poznaje,a mi tak ciezko czasem to zrozumiec,pogodzic sie z tym…
    to ksiazka dla mnie! wszystko co zacytowalas Claro mnie urzeklo,kupie koniecznie,dziekuje!

    powodzenia Poli zycze!!
    usciski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trudny wiek dla Twojej Córki i Ciebie zarazem, ale jak historia pokazuje da się go wspólnymi siłami przeżyć. Czasami przewróci się na prostej drodze i poobija kolana, a my byśmy chciały, aby tylko je otrała i to niekoniecznie. Ważne, żeby być blisko i podać Jej chustkę, gdy łzy pociekną...
      Dziękuję za pozdrowienia dla Poli :)

      Usuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...