niedziela, 11 sierpnia 2013

Ciągle czekam na Ciebie, Tato


Czy macie podobne odczucia, że czasami musicie dokończyć coś, co zaczęliście w przeszłości coś, co nie daje Wam spokoju i wręcz prosi o przysłowiowe postawienie kropki nad "i". Dopiero wtedy odczuwacie ulgę, że oto dopełniliście dzieła, a tym dziełem może być praktycznie wszystko, co na dany moment było i jest dla Was ważne. Jeszcze parę tygodni temu, wydawało mi się, że definitywnie zakończyłam pisanie o odchodzeniu mojego Taty. Wtedy byłam bardzo daleko od tych smutnych wydarzeń, całe dziesiątki tysięcy kilometrów. Mówiłam wówczas, że nie czuję tego, co wydarzyło się w związku z chorobą i jego odejściem. Przestrzeń robiła swoje, nie dotykałam tej traumy, bo byłam za daleko. Po raz pierwszy nowe, nieznane do tej pory uczucia, zaczęły pojawiać się, gdy siedziałam na lotnisku. Tysiące ludzi zmęczonych, ale i radosnych, być może lecących na wakacje i pośród nich ja - smutna. Wtedy dotarło do mnie, że powrót do domu rodzinnego nie będzie już taki jak dawniej. Tato nie wyjdzie przed drzwi i nie przywita mnie, jak czynił to do tej pory.

Wszystko się zmienia i znowu do głosu trzeba dopuścić akceptację, żeby mniej bolało. Wejście do taty pokoju, było kolejnym zmierzeniem się z rzeczywistością - jednak to prawda! Nie ma go, nie siedzi jak zwykle i nie ogląda ulubionych programów, nie woła mamy, żeby przyszła posłuchać "Faktów", co więc pozostało? Tylko puste miejsce na kanapie, jakieś niedokończone pisma na stole i zdjęcia najbliższych na półce, na które zawsze spoglądał. Mój tata dożył sędziwego wieku i mimo że był wyniszczony przez chorobę, codziennie odmawiał pacierz wieczorny. Mawiał, że zawsze modli się za tych, którzy odeszli na drugi brzeg i sami nie mogą już sobie pomóc. Mocno wierzył, że jego mama opiekuje się nim i czuwa, czyli co? Można mieć te swoje lata, być zmęczonym przez choroby, a mimo to pokładać ufność, wiarę i nadzieję we własnych rodzicach, że czuwają, że ciągle są...

Teraz, gdy patrzę na taty pokój, posprzątany, nie może dotrzeć do mnie, że jeszcze dwanaście tygodni temu on w nim był! Powoli dzień po dniu, uchodziło z niego życie, to było tylko dwanaście tygodni temu. Ile to dni, godzin, minut i sekund? A wcześniej jego pokój pełnił funkcję sali szpitalnej. Przychodziła pielęgniarka, podłączała kroplówki, lekarz i ksiądz z komunią - takie małe, domowe hospicjum. Pomyślałam sobie jeszcze o czymś, że skoro nawet najwięksi mocarze tego świata, muszą z niego odejść, bo ten świat tak ma, to mój tato, dostąpił tej szczęśliwości do końca. Był w swoim pokoju, trzymany za rękę przez moją mamę. Tak trudno uwierzyć mi, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Bywa, że siedzę w kuchni u rodziców, piję kawę i jakaś część mnie czeka aż Tato wróci ze sklepu, a mama z niecierpliwością w głosie zapyta: "Gdzie znowu byłeś tak długo? Wszystko wystygło"! Hmm...już nie zapyta, nie ma takiej potrzeby. Dziś dotykałam jego narzędzi, szukałam szpikulca do zrobienia dziurki na pasku od sandała. Wiem, iż powiedziałby, że zaraz to zrobi, a teraz? Narzędzia taty - wszystko poukładane w pudełeczkach, poopisywane bez cienia bałaganu, tylko jego brak... Dziś też byłam na cmentarzu, patrzyłam na tabliczkę z jego imieniem i nazwiskiem. Gdzieś po cichutku mówiłam w przestrzeń: Tato, to nieprawda, że Ciebie już nie ma! Przyszłam do domu, odnalazłam zakurzoną butelkę z resztkami słodkiego wina, którym tak bardzo delektował się ilekroć przychodził w odwiedziny. Wychodząc, jak zawsze była batalia o śmieci, które chciał wynosić, żeby mi ulżyć. Wołałam wtedy zdenerwowana: Tato, daj spokój, co ludzie powiedzą! Ostatni raz odwiedził mnie w grudniu ubiegłego roku. Na dworze padał śnieg, było ślisko, a mój biedny, kochany tato przyniósł mi zakupy. Leżałam chora w łóżku z temperaturą i skaczącym ciśnieniem. Gdy zobaczyłam go stojącego we drzwiach z torbami pełnymi zakupów, oniemiałam. Prawie że ciągnął te torby po schodach, nie miał już siły. Nie pomogły prośby, żeby nie przyjeżdżał w taką pogodę, lamenty, że może się połamać. Musiał mi pomóc, bo przecież nie miałam co jeść, a w lodówce słychać było tylko echo, mój biedny, kochany Tato...

Dla mnie żałoba zaczęła się dopiero teraz, trzy miesiące po jego odejściu. Ta konfrontacja z rzeczywistością, faktami, miejscem zaczyna boleć. Najgorzej jest w domu rodziców, bo ja... ciągle czekam na Ciebie Tato, aż wrócisz strudzony i powiesz: Miło Cię widzieć córeczko...

Moja serdeczna Przyjaciółka - poetka, napisała piękny, pełen nostalgii wiersz.

Jeszcze wczoraj

Jeszcze wczoraj...
biegałam pośród maków,
rwałeś dla mnie śliwki.
Jeszcze wczoraj...
ciążył mi tornister,
bałam się matury.
Jeszcze wczoraj...
piłeś Ojcze kawę,
uśmiechałeś się do mnie.
Jeszcze wczoraj...
łkałam do poduszki,
a Ty Mamo przytulałaś czule.
Jeszcze wczoraj...
zbyt szybko dziś,
staje się wczoraj.
                                                                                                          

13 komentarzy:

  1. Tata jest od wszystkiego, od czego nie jest Mama …

    Jest mniej wylewny w okazywaniu uczuć. Owszem, bierze na kolana, pogłaszcze po głowie, pocałuje w czoło. Tata jest od wymagania i dawania wskazówek. Tata, równa się kwestie zasadnicze. Bywa ostateczną wyrocznią w sporach, do której odwołuje się Mama. Dawno wiedziałem, że to umowny podział ról. Poczekaj, przyjdzie Ojciec, to ci da. I dawał. Raz mocniej, raz odrobinę lżej. W zależności od stopnia przewiny. Były to politycznie poprawne klapsy. Nigdy do przesady bolesne. Potem pozostawała wyłącznie perswazja. I jazda po ambicji. To bolało nieporównanie bardziej.

    Tata jest od sanek, roweru i od choinki. Tata jest od zabijania karpia, naprawiania nieszczelnego kranu, wędzenia szynki. Tata jest od „inauguracyjnych” mów okolicznościowych. Pierwszy sięga po opłatek bielusi jak śniegi niegdysiejszych zim. Tata jest od sprawdzenia zeszytów, czystości nóg w łóżku i od kontroli kieszeni w poszukiwaniu śladów zakazanego owocu w postaci wykruszków „Giewonta”, „Klubowego” czy „Carmena”.

    Tata jest do wytłumaczenia, że pić trzeba umieć, że być dorosłym, to nie cezura zapisana w dowodzie osobistym.

    Tata służy do pobierania nauk dobrego wychowania i poprawności relacji z płcią odmiennie piękną. Tata czasami zawstydza. Ale czyni to dla dobra ludzkości, której się wydaje, że posiadła była całą wiedzę o złożoności świata i okolic. Tata recenzuje ów stan wiedzy. Robi to w intencji uchronienia przed towarzysko obyczajowym blamażem.

    Tata dba, by w porę przestać się „mazać, że nie przystoi, że wstyd.

    Tata powiada ; ja w twoim wieku …

    A kiedy już jesteśmy w wieku Taty, mamy nieodpartą ochotę Go zacytować niczym klasyka w rozmowach z własnym dzieckiem.

    Tata kocha. Bardzo kocha, choć okazuje to mniej ochoczo niż Mama. Tata też płacze. Płacze „do środka”. Nie na zewnątrz. Tata powiada; powiem ci więcej jak dorośniesz. I nie musi. Życie to „więcej” przynosi samo. Bez pytania o zgodę, nieproszone o nauki, daje w kość. Tata mógłby powiedzieć; a co, nie mówiłem ? Ale nie robi tego. Przeżywa z nami. Na swój sposób.

    Tata taki jest. Taki pozostaje. Na zawsze. Z czasem już tylko w pamięci.

    Jedna z sieci komórkowych reklamuje się przecudną etiudą. Miewam oczy w wilgotnym miejscu za każdym razem. Kilkudziesięciosekundowa opowieść kończy się hasłem ; „Oby nigdy nie zabrakło ci czasu, by kazać uczucia”.

    Pamiętajmy póki jest na to pora. A po niewczasie, obudźmy chociaż wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyslalam Ci cos....O Tacie ....moj nie zyje juz prawie 14 lat ...nie doczekal wnuka I pieknych wnuczek....Ja do dzis nosze zalobe po Nim....Lila

    OdpowiedzUsuń
  3. Lilu - pięknie napisane. Jakie to szczęście, gdy można powiedzieć, że miało się Najlepszego Tatę na Świecie i wiesz co, mój Tata zabrał naszą miłość ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Różewicz Tadeusz

    Ojciec

    Idzie przez moje serce
    stary ojciec
    nie oszczędzał w życiu
    nie składał
    ziarnka do ziarnka
    nie kupił sobie domku
    ani złotego zegarka
    jakoś nie zebrała się miarka

    Żył jak ptak
    śpiewająco
    z dnia na dzień
    ale
    powiedzcie czy może
    tak żyć niższy urzędnik
    przez wiele lat

    Idzie przez moje serce
    ojciec
    w starym kapeluszu
    pogwizduje
    wesołą piosenkę
    I wierzy święcie
    że pójdzie do nieba

    a poza tym ...czuje ze lato znow chyli sie ku koncowi ....tylko ze teraz inaczej patrze na przemijanie ....Lila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilu, czy pisałam już wcześniej, że masz cudowny dar wynajdowania super tekstów na każdą okoliczność?

      PRZEZ CAŁE MOJE ŻYCIE, PRZECHODZIŁ PRZEZ MOJE SERCE,
      KOCHANY TATO, ABY TERAZ ZAGOŚCIĆ W NIM NA STAŁE.

      Lilu, kolejne lato przemija, ale dla Ciebie w tym roku inne...masz dwie piękne Córeczki, przecież to prawdziwy CUD NATURY!

      Usuń
  5. tekst, który układa w głowie sporo kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Claro, wysłałam Ci "coś" na pocztę.
    Jeżeli znajdziesz chwilkę czasu, to zajrzyj - proszę.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Victorio, przeczytałam uważnie, tylko daj mi troche czasu na odpowiedź.

      Pozdrawiam Cię

      PS.
      Masz prawo do tych emocji, to nie samoużalanie się nad sobą!

      Usuń
  7. WROCŁAW - darmowe warsztaty psychoedukacyjne dotyczące schizofrenii

    Szanowni Państwo,

    serdecznie zapraszamy na warsztaty psychoedukacyjne dotyczące schizofrenii, które odbędą się w dniach 31.08 (sobota) i 01.09 (niedziela) w siedzibie DCP we Wrocławiu. Uczestnicy warsztatów będą mieli okazję do zapoznania się z teoriami psychologicznymi dotyczącymi schizofrenii, ponadto wezmą udział w ćwiczeniach dotyczących:
    -poprawy jakości życia w chorobie,
    -funkcjonowania w rodzinie,
    -włączenia do życia zawodowego,
    -postrzegania świata,
    -formułowania myśli,
    -rozpoznawania emocji.

    Do udziału zapraszamy osoby chorujące i ich rodziny.

    Uczestnictwo w zajęciach jest bezpłatne.

    Więcej informacji wraz z dokładnym programem na stronie wydarzenia:

    https://www.facebook.com/events/498137573595188/


    Dalszych informacji udzieli Dolnośląskie Centrum Psychoterapii:
    ul. Sienkiewicza 116/4
    50-347 Wrocław
    info@dcp.wroclaw.pl
    tel./fax.: (71) 332 36 70
    tel./fax.: (71) 361 60 35

    Prosimy o przekazanie informacji osobom zainteresowanym.

    Z poważaniem,

    Dolnośląskie Centrum Psychoterapii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za zamieszczenie tego typu ogłoszenia.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystyno, w pisaniu tego bloga, stawiam na całkowitą szczerość! Dlatego nie ukrywam, że zabolał mnie Twój komentarz! Staram się opisywać historię mojego syna, jego choroby w miarę dokładnie, tak jak na dany moment czuję lub pamiętam poszczególne zdarzenia. Jak słusznie zauważyłaś, nie doszłam jeszcze do końca, chociaż on nieuchronnie się zbliża i będzie najtrudniejszym momentem opisu dla mnie! Czy sposób w jaki zginął mój syn jest według Ciebie najważniejszą treścią z całego bloga i powinnam umieszczać go przy każdej okazji?! Wybacz, ale tego nie zrobię!

      Jeżeli według Ciebie nie są to prawdziwe wydarzenia pisane w tym blogu, to ja nie mam na Twoją ocenę żadnego wpływu.

      Jak się na ten moment czuję? Jest mi po prostu przykro.

      Usuń
    2. WOW...naprawde trzeba miec tupet pani Krystyno, zeby cos takiego napisac. Ja rozumiem, ze kazdy ma prawo do wyrazania swoich opinii, ale chyba byloby warto czasem sie zastanowic co sie pisze.

      Pani komentarz po prostu poraza. Takiego braku wyczucia to ja juz dawno nie widzialam. Wchodzic na blog tylko dlatego, zeby sie dowidziec jak ktos zmarl....to jest chore!!! Jak pania tak interesuje w jaki sposob ktos zszedl z tego swiata, to powinna pani jak najszybciej zmienic lekture, bo ten blog nie jest o umieraniu, tylko o codziennej walce z okrutna choroba.

      Ja tylko wspolczuje autorce tego bloga, ze musi czytac takie komentarze. Sama jestem matka corki, ktora niestety przegrala walke ze schizofrenia i nie moge sobie wyobrazic jakbym zaragowala, jakby ktos w taki beszczelny i arogancki sposob formulowal opinie na temat mojej historii, ktorej kompletnie nie zna.

      A tak juz na koniec pani Krystyno, ta bolesna historia jaka opisuje Clara, niestety pokrywa sie prawie w calosci z moja historia. Wiec jeszcze raz apeluje o rozwage przed kolejna proba wyrazania swoich ocen, bo taki komentarz nie tylko moze zabolec autorke tego bloga, ale tez dziesiatki innych osob ktore przeszly albo wciaz przechodza ta sama PRAWDZIWA droge.

      Usuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...