wtorek, 5 marca 2013

Opuści córka matkę swoją...


Chciałabym, aby ten post i może kolejne były kontynuacją poprzedniego, zanim na dobre powrócę do wątków poświęconych Filipowi. Może uda mi się choć trochę odtworzyć atmosferę, jaka towarzyszyła nam w związku ze ślubem Poli. Gdyby ktoś ze znajomych zapytał mnie w pierwszych dniach stycznia 2013 roku, czy wybieram się do Stanów, przecząco pokręciłabym głową, twierdząc, że nie ma takiej potrzeby. Ale już w połowie stycznia, wszystkie moje plany zaczęły zmieniać się za sprawą informacji, które dostarczała mi Pola. Termin ślubu pierwotnie planowany na lipiec tego roku, musiał ulec przyspieszeniu. Jeśli Pola nie wzięłaby ślubu do 04.02. 2013, musiałaby zabierać walizki i opuszczać Stany, ponieważ do tej daty była ważna jej wiza studencka z poprzednich studiów. Kolejnym powodem były problemy finansowe w związku z rozpoczęciem nowych studiów (opisuje to wszystko dokładnie w poprzednim poście).
Fot.Clara, 2013r.
Zatem wszelkie znaki na niebie i ziemi oraz głos jej adwokata wskazywały na to, aby Pola i Steve, zalegalizowali swój związek, jak najszybciej. Wolny termin przypadał na piątek 1 lutego 2013 roku. Miał to być tylko ślub cywilny, bo czas naglił. Wiadomo, że przygotowania do ślubu trwają miesiącami, a jak zorganizować całą ceremonię w trzy tygodnie?! Przed nimi było nie lada wyzwanie. Jak się później okazało, poradzili sobie ze wszystkim wyśmienicie. Nie wiadomo było, jak w ogóle do tego wydarzenia podejść. Na początku, Pola i Steve, chcieli pójść tylko ze świadkami do sądu (w USA, tam udzielają ślubów cywilnych), podpisać papiery, potem zaprosić ich na obiad do dobrej restauracji. Miało obyć się bez rodziców Steve'a i moim, ponieważ w perspektywie rysował się ślub kościelny w Polsce, ale najwcześniej latem przyszłego roku. Spędzając z Polą długie godziny na rozmowach telefonicznych "widziałam", że ona w ogóle nie czuje powagi sytuacji. Z jednej strony byłam tym wszystkim przerażona, że taki pośpiech, że mogą nie ogarnąć tylu spraw, które nagle zwaliły im się na głowę, a czas leciał bezlitośnie. Według Poli, miał to być tylko ślub cywilny, zwykłe podpisanie dokumentów, bo przecież ten prawdziwy, wymarzony dopiero ma nastąpić. Nie popierałam jej myślenia, ale gotowa byłam zaakceptować decyzję. Wiele razy u mnie (w Polsce) dochodziła trzecia nad ranem, gdy kończyłyśmy rozmowę. "Morze Czarnych Myśli", które nagle wezbrało u brzegu, na którym stała Pola i Steve, powoli zaczęło się uciszać. Chyba po trosze byłam tą skałą, o którą rozbijały się huraganowe wiatry, a fale z dnia na dzień traciły swoją złowieszczą moc. Dawałam Poli do zrozumienia, że ślub jest czymś wielkim, jest ceremonią bez względu na to jaki jest jego rodzaj i gdzie się odbywa. Sugerowałam, że ważnych wydarzeń w życiu człowieka nie można wyrzucać poza margines, bo emocje, najczęściej te negatywne, gnębią nas później przez wiele lat. W rezultacie dało to chyba jakieś efekty, bo już po paru dniach okazało się, że oni chcą mieć ślub z całą oprawą temu należną oraz, że na tę uroczystość przybędą zarówno rodzice Steve'a jak i jego najbliższa rodzina i przyjaciele. Z jednej strony bardzo się ucieszyłam, ale z drugiej "łzy Pana Boga" sprawiły, że coś we mnie pękło - ta twarda skała skruszała... Po mojej głowie zaczęły kołatać się zazdrosne myśli, że oto nie będę na ślubie jedynego dziecka - własnej córki! Nie mogłam tego przeżyć. Wstydzę się takiego uczucia, ale byłam tak po matczynemu zazdrosna, że rodzice Steve'a dostąpią tego zaszczytu, tylko nie ja! Po kolejnej nieprzespanej nocy, powiedziałam Poli, że w takiej chwili chcę być przy niej i nie ma dla mnie znaczenia, że będzie to ślub cywilny. Tak mi się wydaje, że dopiero od swojej decyzji nakręciłam na dobre całą machinę przygotowań do wesela. Skoro przyjeżdżam, to ma być ślub a nie jego namiastka!

Zaczęłyśmy więc wertować strony z sukniami ślubnymi i całą ich oprawą. W Stanach jest moda, że Panna Młoda na ślubie cywilnym, może wystąpić w białej sukni nawet z welonem. Pola, zrezygnowała z welonu, zostawiając to mimo wszystko na ślub kościelny. Jako ciekawostkę dopowiem, że za pomocą specjalnej strony internetowej z sukniami ślubnymi została zamówiona, zapłacona piękna suknia ślubna, która "idzie" do tej pory i dojść nie może. W związku z tym nie było innego wyjścia, jak objechać miejscowe salony ślubne i na poczekaniu kupić drugą suknię ślubną o tej pierwszej, starając się całkowicie zapomnieć. Do ślubu pozostało dziesięć dni, a panie w salonach, pokazując wystudiowany uśmiech mówiły, że każdy model byłby dostępny, ale minimum za miesiąc. Trwoga dopadła nas, ale okazało się, że model, który Pola akurat wybrała, będzie dostępny za tydzień, więc radość była wielka. Za pomocą internetu wybierałyśmy też buty ze sprawdzonej już strony, a Pola dodatkowo robiła zdjęcia telefonem komórkowym wiązankom ślubnym i przesyłała mi na e-maila. Natomiast ja, zaopatrzona w akcent polski, kupiłam Steve'owi (nie wiem, jak odmieniać imię mojego zięcia?!) białą kamizelkę, krawat i chusteczkę do butonierki. Wszystko wykonane było z białej tafty o delikatnym wzorze, przewlekane srebrną nitką pasującą do sukni Poli. Hmm, tak w ogóle, słowo zięć jest nowe w moim słowniku, ale niezwykle miłe dla ucha i serca :)

Może zastanawiacie się, po co opisuję to wszystko z takimi szczegółami?! Czy nie prościej byłoby ująć w paru zdaniach, a nie taki elaborat?! Może i prościej, ale w swoim życiu mam tak mało radości, że nawet na łamach tego posta, chcę cieszyć się z tej ceremonii, przeżywać ją po raz kolejny. Było to nasze pierwsze tak radosne wydarzenie, od momentu śmierci Filipa. Nie mogę i nie chcę umniejszać wartości takiego wydarzenia, jak ślub dwojga ludzi, którzy wyszli na drogę ku swojemu przeznaczeniu.

"DLATEGO OPUŚCI CZŁOWIEK OJCA SWEGO ORAZ MATKĘ I POŁĄCZY SIĘ Z ŻONĄ SWOJĄ. I BĘDĄ CI DWOJE JEDNYM CIAŁEM, A TAK JUŻ NIE SĄ DWOJE, LECZ JEDNO CIAŁO" Ewangelia Marka 10:7

                                                                                                                    

17 komentarzy:

  1. wytrwałości i szczęścia dla młodego małżeństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga, serdeczne dzięki za życzonka, oczywiście przekażę młodemu małżeństwu :)

      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. O Miłości - spełnionej

    Zauroczeni, śladami Columba
    I wielką wodą.
    Odkryć na nowo, odkryte przestrzenie.

    Ojczyznę z wyboru - zauroczoną.
    Gdzie niebo jest inne
    I chmury nie takie

    I miłość też, niecodzienna.
    Większa
    I serce bić mocniej zaczyna.

    Zauroczeni, miłością swoją
    I ryżem też sypną...
    Na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jerzy.b - piękny ten wiersz i taki prawdziwy. Ta ojczyzna z wyboru, ta miłość niecodzienna, ale jakże prawdziwa. To ja karmię się ich pocałunkami, to ja czuję radość z ich przytulania. Dotykam ich miłości i jestem szczęśliwa...

      Dziękuję za ten piękny wiersz.

      Usuń
  3. RZEKA Z MOJEGO DZIECINSTWA

    Długie zimowe wieczory i szyby
    W przepiękne świąteczne gwiazdki
    Wymalował mróz.

    Ogień w kominku trzaska i strzela
    Płomieniem jasnym, sypiąc z hukiem
    Dookoła iskry złociste.

    Dzieciństwa czas, z nadejściem letnich
    Słonecznych dni, w marzenia przeradza się.
    Rzeka a raczej strumyk, bystrym
    Szemrzącym nurtem, między kamieniami
    Wije się.

    Rzeka z mojego dzieciństwa i bolące ślady
    Uszczypniętych palców - Raki tak łatwo
    nie poddają się.

    Szukamy ukrytych tutaj skarbów
    Pod kamieniami, między korzeniami
    Dzikich krzewów, bujnie rosnąc
    Zaznaczają błękitną wstęgę rzeki.

    Któregoś dnia, odnalazłem, pełen tajemnej mocy
    Klucz, do pokoju najpiękniejszych marzeń.
    Ktoś wrzucił go tu - do mojej rzeki!
    Własnych, najpiękniejszych marzeń, pozbył się
    - Któż to był?

    ...a gdyby tak - gdy mam już ten klucz
    Przesłać jej - w tajemnicy
    Jedno z wyjątkowo pięknych marzeń
    Które spełni się jej ...i uśmiech, taki radosny
    Narodzi się w sercu jej...



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jerzy.b - cały wiersz jest radosny, pełen wspomnień i nadziei na spełnienie marzenia wyjątkowo drogiej Ci osoby. Może warto spróbować i przesłać Jej (domyślam się, że była bądź jest to kobieta) chocby jedno z tych wyjatkowych marzeń - NIECH SIĘ SPEŁNI!

      Powiało smutkiem, gdy do Twojej rzeki, ktoś wrzucił klucz, jak piszesz, do pokoju najpiękniejszych marzeń...

      Usuń
  4. Zyczenia ...Dla Ciebie Claro
    I dla wszystkich Pań.


    ...niekiedy życie zaskakuje bardzo nas
    "zasypiamy" tak po prostu
    Kilka bardzo ważnych w życiu naszym dat
    Niewątpliwie, to bardzo przykre jest
    To nieszczęście, mnie też przytrafiło się

    "Obudziłem się" - na szczęście
    Ten dzień, jeszcze przecież trwa
    Choć słońce ku zachodowi
    Zmęczone - pochyla się.

    A więc - Drogie Nasze Panie
    A wśród Was są bardzo ważne dla nas
    Nasze Mamy, babcie
    Miłości i Przyjaźnie ...i wiele innych miłych Pań
    Szczególnie bliskich sercu nam

    Dzięki Wam, Nasze Drogie Panie
    To my panowie, tak dzielni jesteśmy
    W tym jedynym dniu
    Mamy tak wiele fantazji ...i uśmiech taki serdeczny
    Nawet na twarzy naszej pojawi się.

    Szkoda, że tak krótki jest ten dzień
    Tak bardzo ważny dla Naszych Pań
    I dlatego - Zyczę Wam, Drogie Panie
    Aby każdego poranka, budziła Was radość

    Taka normalna, w sercu Waszym rodziła się
    I promieniowała, nie tylko dziś
    lecz każdego dnia, do następnego 8-go marca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jerzy.b - W imieniu swoim i wszystkich zaglądających tu Pań, dziękuję za tak piękne życzenia :)

      Czasami mam wrażenie, że człowiek, nie zdając sobie sprawy, przesypia swoje życie. Tyle spraw trudnych, niekiedy nie do ogarnięcia, ciągła gonitwa powoduje, że nie widzimy, kiedy nadchodzi wiosna! Może życzmy sobie nawzajem tej radości, którą momentami tak trudno wykrzesać.

      DZIĘKUJEMY :)


      Usuń
    2. jerzy.b, dziekuje za zyczenia wypowiedziane tak pieknie w tym wierszu, czytam wszystko co piszesz, nie zawsze sie odzywam. Pozdrawiam Teresa.

      Usuń
  5. Claro, dobrze ze piszesz o przygotowaniach i slubie Poli, i dobrze ze piszesz duzo tak jak sama czujesz i potrzebujesz. Blog jest dla Filipa, Pola jedyna siostra Filipa, wiec mysle ze wazne jest pisac o tym tak specjalnym wydarzeniu w zyciu Poli, wlasnie tutaj na tym blogu.
    Pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu, tak właśnie podchodzę do tego tematu. Może piszę zbyt szczegółowo o tym wydarzeniu, ale dla mnie i Poli, był to szczególny czas radości. Coś, co u innych pojawia się często i jest właściwie normą, u nas jest rzadkością.

      Dzięki wielkie za miłe słowa :)

      Usuń
  6. Claro wiem jak ważne jest mieć taki obszar życia, do którego można uciekać myślami by choć chwilę odpocząć. Ja też mam córkę. W tym roku broni swoją pracę doktorską na jednym z uniwersytetów w Europie. Odpoczywam jak moje myśli są z nią. Jest kochanym, skromnym, uczciwym człowiekiem. Obojgu dałam tyle samo ciepła, miłości, poświęciłam tyle samo uwagi, a wczoraj mój syn mnie po raz drugi okradł.
    Ciesz się swoją Córką.
    Pozdrawiam
    jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, więc rozumisz mnie, dlaczego próbuję jak najdłużesz pozostać w tym klimacie radości i wesela! Mało miałam i mam tych dobrych chwil w życiu, to nie samoużalanie się, to fakty! Teraz odchodzi mój Tata, nie wiem, czy Pola zdąży przyjechać, aby pożegnać się z Nim, bo czeka na papiery (zielona karta). Naiwnie prosze Pana Boga, pytając czy dla Niego to jakaś różnica i czy mógłby zostawić mojego Tatę jeszcze trochę na tym padole ziemskim!

      Dobrze wiemy, że myślenie w naszym wypadku o Córkach przynosi wytchnienie, ale też nie opuszcza nas lęk o Ich przyszłość - tak to już jest z nami!

      Jolu, ja też często biję się z myślami na jakim etapie wychowania mogłam popełnić błąd?! Tyle samo uwagi, miłości i oddania było dla córki i syna! I co? Z córką nie było prawie żadnych problemów, a z synem sporo! Wiesz, co mi przychodzi do głowy? I nie dbam w tym wypadku o to, co powie psycholog, ale każde dziecko zrodzone z tych samych rodziców jest inne pod względem emocjonalnym, wyglądu itd. Nasze łono, jest przyjaznym miejscem do wzrostu nowej Istoty, obdarzamy Ją miłością, gdy jeszcze w nas zamieszkuje i później. Myślimy o tym jak Ją wychowamy, ukształtujemy, a tu rodzi się Człowiek, w którym mieszają się geny Jego poprzedników od początku istnienia świata! Pytam więc, jaki mamy na to wpływ, że nasze dziecko będzie miało taki a nie inny charakter, obarczone będzie określonymi chorbami w przypadku mojego syna schizofrenią!
      Może musimy odpuścić sobie pewne sprawy i przestać obarczać się winą za grzechy niepopełnione!

      Powiem Ci coś, mój syn był nastolatkiem, kiedy za namową starszych kolegów wziął mi, czytaj UKRADŁ 600zł na imprezę! Wtedy nie przyznał się, a ja miałam wrażenie, że może w końcu sama mam już urojenia, co do tych pieniędzy! Minęło parę lat, gdy Filip przeprosił mnie za tę kradziesz, był już wtedy bardzo chory. Powiedział, że mam sobie wziąć z jego renty, bo tylko w taki sposób może mi oddać i bardzo żałuje swojego występku! Moja złość, gdzieś się wypaliła w konfrontacji z jego chorobą.

      Siły i spokoju dla Ciebie.





      jesteśmy częściowo

      Usuń
  7. ...czas odchodzenia - czas powrotu do Domu Naszego.

    ...myśląc z troską o Filipie i z jeszcze większą troską
    o Twoich Rodzicach, a szczególnie o Twoim Ojcu ...
    Czas odejścia jest zawsze trudny, dla nas i jeszcze
    trudniejszy dla bliskich ...aż zrozumiemy, że życie nasze
    trwa wiecznie.

    Wiedza, poznawanie jej ...to remedium na zrozumienie
    naszego tu istnienia, by dusze nasze przybliżyć do planu
    jaki Stwórca zakreślił, powołując nas do życia.

    ...jesteśmy tu na ziemi, aby wypełnić nałożone nam
    zadanie, którego podjeliśmy się będąc jeszcze tam
    i czekając na przyjście na świat. Jesteśmy tu,
    by wzbogacać i oczyszczać duszę naszą.
    Możemy dokonać tego tylko tu, na ziemi.
    A gdy wracamy do naszego Domu, Stwórca już wie
    czy udało nam się wypełnić ...pokładaną w nas nadzieję
    Dlatego tak bardzo ważne jest, by tych którzy odchodzą
    przygotować do tego przejścia w szczególny sposób -
    nad wyraz starannie.

    ...Wiara - to jedyny warunek szczęśliwej wieczności ...

    Marzeniem każdej Duszy jest, by pozostać w Wieczności
    już na zawsze ...a jeśli Dusza nasza jest niedoskonała -
    musi powrócić jeszcze raz, na tą naszą przepiękną ziemię
    by w pocie czoła i wielkim cierpieniu uczyć się żyć
    ...tak jak to Stwórca nam pokazał.

    ...jest też specjalna modlitwa, dla chorych, odchodzących,
    którą należy odmawiać ...stale, a szczególnie podczas
    ostatnich chwil życia Twojego Ojca. Pomaga ona
    na łagodne przejście do spokojnej wieczności. A tym którzy
    znajdują się w czyśćcu, na szybsze oczyszczenie duszy.

    ...modlę się, już od pewnego czasu



    (zapisane myśli moje ...)

    ...niekiedy, jakby przez mgłę, próbuje przebić się
    przez naszą świadomość, powracająca wciąż myśl
    - byliśmy tu już kiedyś - pewność czy przypuszczenie?
    Pamięć zawodzi nas

    Któryż to już raz, przyszliśmy na ten świat
    Zadbano o naszą nową, nieskazitelną duszę
    I czyste miejsce na pamięć - powtórną ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jerzy.b - przeczytałam Twój komentarz i znieruchomiałam na moment, bo m.in. piszesz o wierze i odchodzeniu, o moim chorym Ojcu, tak jakbyś zaglądał w moją smutną duszę... Mniej więcej trzy tygodnie temu, nastąpiło nagłe pogorszenie się stanu zdrowia mojego Taty. Nikt z nas, moja córka, moja mama, ja w szczególności, nie spodziewałyśmy się tak gwałtownego załamania zdrowia! Czuję, że znowu wkraczam na znajomą mi ścieżkę "gdybania", bo gdybym widziała przed moim wylotem do Stanów na ślub córki, że Tata czuje się źle, to w ogóle nie pojechałabym! Trudno ślub odbyłby się beze mnie, a tak jestem w Stanach i nie będę mogła pojechać na ostatnie pożegnanie! Dzwonię do domu codziennie, Tato jest w szpitalu w stanie ciężkim. Proszę, nie każ mi opisywać, jak się czuję i dlaczego nie mogę pojechać! Wczoraj odważyłam się i przedzwoniłam do szpitala na oddział, prosząc pielegniarkę o możliwość rozmowy z Tatą. O, dziwo, zaniosła słuchawkę do Taty na salę i choć przez chwilę porozmawiałam z Nim, słyszałam Jego słaby głos. Na szczęście Tato nie zdaje sobie sprawy w jakim jest stanie. Musiałam przedzwonić, musiałam Go usłyszeć... Powiedziałam, że bardzo Go kocham, bo tak rzadko Mu to mówiłam. Zawsze wymuszałam na Nim, aby walczył z chorobą do ostatniego naboju, przecież tak mnie uczył! A teraz co? Teraz choroba znowu wygrywa, a On słabnie w oczach! A mnie przy Nim nie ma! Zdążył mi powiedzieć, a ja potrafiłam usłyszeć to na co czekałam, że jestem Jego "prawą ręką"! Dlaczego więc tak sie złożyło, że akurat w takiej chwili nie ma mnie przy Nim?! Jest oczywiście moje rodzeństwo, ale nie ma mnie! Dlaczego? Przecież to wszystko równie dobrze mogło wydarzyć się parę tygodni wcześniej, wtedy kiedy byłam w Polsce! Czy Ktoś na górze nie chciał, żebyśmy były (Pola i ja) w takiej chwili przy Nim?! Wiem, że brzmi to niedorzecznie!

      jerzy.b - tak bardzo dziękuję Ci, że "przyszedłeś" do mnie akurat ze słowami pocieszenia...











      Usuń
  8. "On był przybity za nasze grzechy, starty za nasze winy.
    Jego ranami zostaliśmy uzdrowieni."

    Księga Izajasza, 53 (700 r.p.n.e.)


    (S.D.M. - Rzym 2000 - wybrane fragmenty)

    LABORATORIUM WIARY - Jan Paweł II.

    “W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,
    a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”

    Nie pozwólcie, aby czas, który daje wam Pan, minął tak,
    jakby wszystko było przypadkiem.
    Sw. Jan powiedział nam, że wszystko stało się w Chrystusie.
    Wierzcie zatem mocno w Niego.
    On kieruje historią jednostek, jak i całej ludzkości.
    Niewątpliwie Chrystus respektuje naszą wolność,
    ale we wszystkich radosnych czy bolesnych wydarzeniach
    życia nie przestaje zwracać się do nas, byśmy wierzyli w Niego,
    w Jego Słowo, w rzeczywistość Kościoła, w życie wieczne!
    Nie sądźcie zatem nigdy, że jesteście w Jego oczach
    ludźmi nieznanymi, jakby liczbami z anonimowego tłumu.
    Każdy z was jest cenny dla Chrystusa,
    Jest Mu znany osobiście, jest przez Niego umiłowany,
    nawet gdy nie zdaje sobie z tego sprawy ...

    "Wy za kogo Mnie uważacie?". Jezus zadaje to pytanie
    uczniom pod Cezareą Filipową. Szymon Piotr odpowiada:
    "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego".
    Jezus ze swej strony kieruje do niego zaskakujące słowa:
    "Błogosławiony jesteś, Szymonie, Synu Jana.
    Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego,
    lecz Ojciec mój, który jest w niebie".
    To wydarzenie spod Cezarei Filipowej objawia tajemnicę
    początku i dojrzewania wiary. Najpierw jest łaska objawienia:

    Głębokie, niewyrażalne oddawanie się Boga człowiekowi.
    Za nią idzie wezwanie do udzielenia odpowiedzi.
    W końcu jest odpowiedź człowieka - która odtąd będzie
    musiała nadawać sens i kształt całemu jego życiu...

    Oto czym jest wiara! Jest odpowiedzią człowieka
    rozumnego i wolnego na słowo Boga żywego.

    OdpowiedzUsuń
  9. LABORATORIUM WIARY część II.

    Trzeba by przypomnieć jeszcze inne wydarzenie,
    w czasie którego Chrystus, już zmartwychwstały,
    sprawdził dojrzałość wiary swoich Apostołów.
    Chodzi o spotkanie z Tomaszem Apostołem.
    Był on jedynym nieobecnym, kiedy po zmartwychwstaniu
    Chrystus przyszedł po raz pierwszy do Wieczernika.
    Kiedy inni uczniowie powiedzieli mu, że widzieli Pana,
    nie chciał im wierzyć. Powiedział:

    "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ
    i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ,
    i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę".

    Po ośmiu dniach uczniowie znowu byli razem, a Tomasz
    był z nimi. Jezus przeszedł przez zamknięte drzwi,
    pozdrowił Apostołów słowami: "Pokój wam!",
    a zaraz potem rzekł do Tomasza:

    "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce.
    Podnieś rękę i włóż ją do mego boku,
    i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!".
    A wówczas Tomasz odpowiedział: "Pan mój i Bóg mój!".

    Boski Nauczyciel wiele razy zapowiadał, że powstanie
    z martwych i wiele razy dał dowody, że jest Panem życia.
    A jednak doświadczenie Jego śmierci było tak silne,
    że wszyscy potrzebowali bezpośredniego spotkania z Nim,
    aby uwierzyć w Jego zmartwychwstanie:
    Apostołowie w Wieczerniku, uczniowie na drodze do Emaus,
    pobożne niewiasty przy grobie...

    Potrzebował go także Tomasz. Kiedy jednak jego niedowiarstwo
    spotkało się z bezpośrednim doświadczeniem obecności
    Chrystusa, wątpiący Apostoł wypowiedział słowa,
    w których wyraża się najgłębsze sedno wiary:

    Jeżeli tak jest, jeżeli Ty naprawdę jesteś żywy,
    choć zostałeś zabity, znaczy to, że jesteś
    "moim Panem i moim Bogiem".

    Kiedyś święty Paweł napisze: "Słowo to jest blisko ciebie,
    na twoich ustach i w sercu twoim. A jest to słowo wiary,
    którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus
    jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił
    z martwych - osiągniesz zbawienie".

    Chrystus powiedział Tomaszowi:
    "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś.
    Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".

    Każda istota ludzka ma w sobie coś z apostoła Tomasza.
    Ulega pokusie niedowiarstwa i stawia zasadnicze pytania:
    Czy to prawda, że Bóg istnieje?
    Czy to prawda, że świat został przez Niego stworzony?
    Czy to prawda, że Syn Boży stał się człowiekiem,
    umarł i zmartwychwstał? Odpowiedź przychodzi razem
    z doświadczeniem Jego obecności. Trzeba otworzyć oczy
    i serce na światło Ducha Świętego. Wtedy przemówią
    do każdego otwarte rany Chrystusa zmartwychwstałego:
    "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś.
    Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".

    Zawsze w tym przedziwnym laboratorium ludzkiego ducha
    - czyli właśnie w laboratorium wiary - spotykają się ze sobą
    Bóg i człowiek. Zawsze Chrystus zmartwychwstały wchodzi do
    wieczernika naszego życia i daje każdemu doświadczyć swojej
    obecności oraz wyznać:
    Ty, o Chryste, jesteś "moim Panem i moim Bogiem".

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...