czwartek, 14 czerwca 2012

Dobro przyjęliśmy, czemu zła przyjąć nie możemy?


https://www.vismaya-maitreya.pl
"Nagi wyszedłem z łona matki 
i nagi tam powrócę. 
Dał Pan i zabrał Pan.
Niech będzie Imię Pańskie błogosławione
[Hi 1, 21]



W ubiegłym tygodniu miałam okazję spotkać się z polskim księdzem, który pracuje w kościele St.Mary w East Islip. To, co usłyszałam, nie przyniosło mi większej ulgi ani pocieszenia, wręcz przeciwnie. Wyszłam z burzą myśli i jakimś wewnętrznym niepokojem. Rozmawialiśmy między innymi o "Księdze Hioba". Powiedziałam, że chwilami czuję się, jak Hiob z kart "Starego Testamentu". Uważam, iż nie ma w tym nic złego, że próbujemy znajdować podobieństwa do różnych przekazów biblijnych. Czy popełniam bluźnierstwo względem Boga, gdy czasami porównuję swoje życie do Hioba?! Wydaje mi się, że jestem przedstawicielką, żeby nie powiedzieć patetycznie, symbolem niezawinionego cierpienia, bo przecież nie byłam i chyba nie jestem totalnie złym człowiekiem. Uważam, że byłam dobrą matką i żoną. To dla mnie samej, nie zawsze starczało czasu. Z dzisiejszej perspektywy, wiem, że popełniłam błąd zapominając o sobie w myśl zasady - wszyscy byli ważni, tylko nie ja! Ogarnia mnie smutek, gdy robię retrospekcję wydarzeń z własnego życia. Dbałam o wszystkich, tylko nie o siebie, niestety! Wielokrotnie musiałam tak postępować i nie mogłam wówczas odpuścić.

Przypatrując się postaci Hioba - był on wiernym i sprawiedliwym czcicielem Boga i chociaż został skazany na ciężką próbę (utracił majątek, dzieci i zachorował na trąd), nie stracił wiary w Bożą sprawiedliwość. Moja wiara też była wielokrotnie wystawiana na próbę. Często odgrażałam się Panu Bogu, że nie zasłużyłam sobie na taki los, że nie zrobiłam w życiu nic złego, aby tak mnie boleśnie doświadczał, więc dlaczego?! A może po prostu dalej użalam się nad sobą, tracąc resztki energii?! W "Księdze Hioba" napisane jest: "On zrani, On także uleczy, skaleczy i ręką swą własną uzdrowi", żeby tak mówić, trzeba być człowiekiem wielkiej wiary. To także słowa Hioba "człowiek swej drogi jest nieświadomy, Bóg sam ją przed nim zamyka" - oprócz wiary, wielka mądrość życiowa przez niego przemawia. Przyjaciele Hioba przy spotykających go nieszczęściach radzili mu, aby uznał swoją winę. Sądzili, że tragedie, które dotknęły go są karą za grzechy, bo jakże by inaczej? Hiob przekonany był jednak o swojej prawości i bronił jej odważnie, ale wierzył też w istnienie Sprawiedliwego. Dyskutował z nim, pytał dlaczego te dramaty spotkały właśnie jego, lamentował nad sensem swojego życia, ale pozostał wierny Bogu. Ktoś napisał, że "Hiob jest przykładem archetypu człowieka, ciężko doświadczonego przez los, że dramat Hioba polega na napięciu, którego nie można pokonać, bo z jednej strony przekonanie o własnej prawości, a z drugiej świadomość, że to Bóg sprawiedliwy go doświadcza".

Odkąd pamiętam, ja też byłam blisko religii, kościoła, ale z daleka od codziennej obecności w kościele. Nie potrzebowałam, aż tak bliskiego kontaktu z Bogiem. Dbałam o wychowanie religijne i sakramenty swoich dzieci, od chrztu począwszy na bierzmowaniu skończywszy. Starałam się chodzić z nimi do kościoła, ale bynajmniej nie był to przymus z mojej strony, na zasadzie NIEDZIELA - MUSIMY PÓJŚĆ DO KOŚCIOŁA! Chcę jedynie zasugerować, że bardzo łatwo i prosto jest, bez większych wyrzeczeń, dziękować Bogu za wszelkie łaski, gdy w naszym domu nie dzieje się nic złego, gdy omijają nas burze i kataklizmy. Gorzej, gdy doświadczamy cierpienia, choroby i trudności dnia codziennego. Cóż wtedy mówimy - Panie Boże, dziękuję Ci za wszelkie doznane krzywdy, za krzyż, który nakładasz na moje ramiona, czy jesteśmy raczej pełni żalu i smutku i odwracamy się od Niego? Jeżeli większość z nas, opowiada się za przylgnięciem do Pana Boga, bo przecież wierzymy, bez szemrania i godzenie się z Jego wolą, to przykro mi, ale ja nie wyszłam ze swoich prób zwycięsko! Kościół naucza, że Bóg oczekuje od nas patrzenia na wszystkie przeżywane sytuacje, zwłaszcza trudne, oczami wiary. Ja jednak nie potrafię, nie umiem powiedzieć za Hiobem - "Szczęśliwy ten, kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan, Wszechmocnego".

Cierpienie jest ciężką próbą w życiu każdego człowieka. Bóg poddaje nas, aby sprawdzić do jakiego stopnia Mu ufamy, czy poddajemy się Jego woli, czy też buntujemy się przeciwko Niemu. Hiob przyjął z pokorą cierpienie, jakie Bóg na niego zesłał. Do końca zaufał swojemu Stwórcy, mimo że ból rozrywał mu serce, nie przestał Go wielbić. Nie miał zamiaru walczyć z Bogiem i przeklinać Go za nieszczęścia, jakie zesłał na niego i jego rodzinę. Postawa Hioba "pokazuje, iż cierpienie nie zawsze jest karą za nasze grzechy, ale próbą, jakiej poddaje nas Bóg. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy"? - mówił Hiob.

Może spotkanie z księdzem i książka, którą dostałam do poczytania, miały wlać w moje serce więcej pokory i wiary? Ów ksiądz zadał mi pytanie: jeśli nie doświadczyłabym tego, czego doświadczyłam, czy byłabym tak blisko Boga, jak jestem teraz? Chociaż ja, wcale nie uważam, że jestem tak blisko Niego. Jeszcze stoję na uboczu, jeszcze się przyglądam pełna nieufności, mimo że dalej proszę. O tym, czy moja wiara pogłębi się kiedyś, aż do całkowitego przylgnięcia do Boga (nie wiem, czy takie całkowite zjednoczenie w ogóle jest możliwe!), będzie decydowało pragnienie pełnienia we wszystkim Jego woli i związana z tym zgoda, aby swoją wolę poddać Jego woli, ponieważ człowiek, w tym i ja, żyje w ciągłym napięciu między wolą Boga a wolą swoją.
                                                                                                           
                                                                                                       

28 komentarzy:

  1. Nie ma nic złego w porównywaniu siebie do postaci biblijnych, w końcu radzi się nam byśmy sięgali do pisma i czerpali z niego naukę, a Ty to ewidentnie robisz. Przykro słyszec, że poświecałaś się ciągle dla innych, mam nadzieję, że teraz nie czujesz sie niczemu winna i starasz sie robic rzeczy dla siebie nie obawiając sie obarczenia. Bo tak, jesteś dobrym człowiekiem. A to że pytasz, szukasz sensu, zastanawiasz się nad blikością Boga czyni Cię tym bardziej prawdziwą i prawą osobą.
    O swoich problemach z wiarą pisałam już nie raz, ale chyba najwięcej poświęciłam jej miejsca w tym poście: http://bloginfatuation-junkie.blogspot.com/2010/04/moja-wiara-obumara.html

    Pozdrawiam ciepło!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja wiara ,Claro rośnie i krzepnie.Odkrywasz siebie i to jest i musisz być tym odkryciem zachwycona, ale aż chyba boisz się przyznać do swojej mocy.Masz ją bez wątpienia w sobie .Moc i drogę.I tylko cieszyć się tym swoim szczęściem jeszcze nie masz odwagi.Nie pytam :dlaczego, bo wiem.Dlatego walczę z katowaniem się kobiet, z patriarchalnym systemem łupów i z wszelkim przejawem tzw."poświęcania się", a przede wszystkim cierpiętnictwa.Miłość polega na zupełnie czymś innym.Mam w rękach "Księgę Miłości"Kathleen McGowan i jestem szczęśliwa jak dziecko.Jest to kontynuacja "Oczekiwanej".czyli o Marii Magdalenie.Interesuję się sprawą odrzucenia kobiecości przez religie autorytarne i skutkami tego faktu.Po tej lekturze będę nieco bardziej przygotowana do spotkania z Tobą w przedmiocie wiary, a może jeszcze czegoś więcej...Serdeczności.

      Usuń
    2. err.Dostrzegam błędy, ale w tej chwili nie mogę ich poprawić.Może jutro, zgoda?!

      Usuń
    3. Komentarz zbyt długi przepada jakoś, więc chyba muszę telegraficznym skrótem, choć w sprawie "Księgi Hioba"tak się nie da.Ale próbować będę.Dla mnie Hiob jest zwycięski.Na początku i na końcu jest sobą.Ocalał, a przeszedł przez pieĸło.Czy było konieczne -nie wiem, ale jego piekło było jakoś na zewnątrz, nie w nim.To przyjaciele go zawiedli i zawiodły jego roszczenia.Chciał spotkać się ze swoim Bogiem albo umrzeć.Spotkał się i nie umarł , bo dożył dni swoich i był syty ich.Cdn.Serdeczności.

      Usuń
    4. Bóg gani przyjaciół Hioba, ponieważ go osądzają, a żaden przyjaciel przecież tego nie czyni.W Księdze ścierają się dwie prawdy/wyobrażenia o prawdzie, zwanej Bogiem.Z zewnątrz Hioba jest strach/bezwzględność i okrucieństwo systemu."Ale to duch w człowieku..."32,9 zwycięża.Duch, czyli Wszechmogącego tchnienie, które słucha słów zawartych w "Przepasz no biodra jak mocarz",38,1.Tak właśnie nakazuje człowiekowi...cdn

      Usuń
    5. Do infatuation_junkie... Hmmmm, z tym robieniem rzeczy (przyjemności) w większości dla siebie, to dalej nie jest u mnie zbyt dobrze. Stawiam granice, ale ludzie bez mrugnięcia okiem często je przekraczają!
      Dziękuję za adres Twojego posta - zajrzę, gdyż temat jest mi teraz szczególnie bliski. Ostatnio przeczytałam, iż Bóg zbliżając się do człowieka osłabia go w różnoraki sposób ponieważ, gdy jesteś (człowieku) słaby, nie bardzo możesz oprzeć się na sobie i wtedy jest szansa, byś zwrócił się do Niego, trochę to wszystko trudne!

      Usuń
  2. Claro, kiedys ktos mi powiedzial bardzo wazna rzecz - zacznij kochac siebie, badz szczesliwa, a ludzie ktorzy cie otaczaja to odczuja.
    I to jest prawda! Wiele lat minelo zanim to zrozumialam.
    Zycze Ci wszystkiego co najlepsze,usciski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy należymy do historii Hioba.Podpisuję się pod komentarzem Ataner i zabieram się do sygnalizowania hiobowych historii Kobiet.Wielkich i rozległych jak Maria Magdalena, Matylda z Toskanii... Zaczynam od historii Labiryntu, czyli od Tezeusza i Ariadny, bo to nasza historia.Serdeczności.

      Usuń
    2. Ataner, Ty zawsze pojawiasz się z życzliwym i mądrym słowem, dziękuję. Ja przełożyłabym te Twoje mądrości na życzenia, które zaadresowałabym do samej siebie, ponieważ parę dni temu miałam urodziny - MOŻE JUŻ CZAS, ŻEBYM ZACZĘŁA KOCHAĆ SIEBIE. MOŻE JUŻ CZAS, ŻEBYM BYŁA DLA SIEBIE DELIKATNA I CZUŁA. MOŻE JUŻ CZAS, ŻEBYM PRÓBOWAŁA WSŁUCHIWAĆ SIĘ W SIEBIE, A NA PEWNO USŁYSZĘ WOŁANIE TAKIEJ MAŁEJ, BEZBRONNEJ DZIEWCZYNKI, KTÓRA MIESZKA W GŁĘBI MOJEJ DUSZY. ONA CZASAMI PŁACZE I CICHUTKO SZEPCZE... PRZYTUL MNIE I OBIECAJ, ŻE POSTARASZ SIĘ ZATROSZCZYĆ O MNIE - TY JESTEŚ DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZA!
      Ataner, dziękuję, poprowadziłaś moją rękę!

      Usuń
    3. Claro. zycze Ci abys te zyczenia spelnila, wlasnie teraz. I nie czekaj, nie odkladaj ich na pozniej.
      Urodziny to dobry moment aby wsluchac sie w sama siebie, trzymam kciuki. Niech sie spelnia!
      Z okazji urodzin sle moc serdecznosci z upalnego Chicago.
      Powodzenia! Buziaki:)

      Usuń
    4. Ataner, dzięki WIELKIE za przemiłe życzonka. Wiadomo, trzeba trochę popracować nad ich spełnieniem. Z urodzinami, to tak jak z postanowieniami noworocznymi...
      A z Twojego Chicago, ten upał za parę godzin będzie u mnie, bagatela 95*F
      Buziaki urodzinowe przyjęte!
      Ciebie również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Twoje życzenie chciałabym rozciągnąć na wiele sfer mojego żywota.

      Usuń
  4. Dobrochno, faktycznie musiał wkraść się jakiś błąd, bo nie mogę zamieścić komentarza bezpośrednio pod Twoimi wpisami:(
    DOBROCHNO, MĄDRA I WALECZNA KOBIETO - dziękuję za Twoje gorliwe komentarze. Chcę dodać na podstawie "wgryzania się" w książkę pt."Rozważania o wierze", dotyczy to również i Hioba, że jeśli człowiek czuje się mocny w sensie swoich możliwości, zdrowia, życia w ogóle, to wówczas wiara takiego człowieka, nie może rozwijać się i pogłębiać. To dlatego człowiek musi odczuć swoją słabość, bezsilność, że czegoś nie może! Poprzez nasze zranienia, tragedie, choroby - Bóg daje nam łaskę pogłębienia wiary. Pan Bóg musi dopuścić tyle zranień, tyle trudnych chwil, abyś poczuł się słaby i przez to otwarty na łaskę wiary. Bóg zbliżając się do Ciebie, musi uczynić Cie słabszym, abyś Go potrzebował, byś wierząc i coraz bardziej ufając Mu, tylko w Nim szukał oparcia.

    O, mój Boże, jakież to wszystko trudne!
    Samych serdeczności, Dobrochno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaro, wcale nie.Prawda zawsze jest prosta i Ty ją właśnie odkrywasz.Już Cię ma w swojej władzy, a Ty piszczysz i pomrukujesz z tajonego zachwytu,że wygrywasz.Brawo, Kochana.Gratuluję Ci i pokornie dziękuję za słowa, które są dla mnie wielką motywacją.Z myślą o Tobie jutro zamierzyłam wpis o idei "czas powraca".Nie chodzi o reinkarnację, ale o coś więcej...Serdeczności.Miej się ciepło.

      Usuń
    2. Dobrochno, tak prawda jest prosta, tylko to dochodzenie do niej żmudne i kręte! Ksiądz z którym miałam okazję rozmawiać powiedział, że "CHRZEŚCIJAŃSTWO, TO DROGA". Jak widać kręta, wyboista i pod górę! Jutro zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
    3. A jeśli będziesz mogła i chciała to zapraszam jutro do
      "Labiryntu", gdzie o Tezeuszu i Ariadnie będzie, czyli o naszych zmaganiach z potworkami, które sobie fundujemy.Serdeczności.

      Usuń
    4. Klaro,teraz dopiero dostrzegłam,że z moim blogiem coś nie jest tak.O godzinie 06.22 nie zdarza mi się pisać, bo śpię snem najmocniejszym.I nie mogłam nie zauważyć Twojego komentarza wyżej, bo bardzo bym się ucieszyła i czekała.Czekam i tak.. Gdybym zupełnie od niechcenia pełniła funkcję księdza -obojętnie w jakim kościele- to ode mnie usłyszałabyś zupełnie coś innego.O funkcji zupełnie zapomniałabym, to naturalne, bo poza funkcją jest coś więcej.Jest człowiek/ból, więc musi znależć się drugi człowiek i ból ukoić/pomóc/wesprzeć.Najlepiej działa rozmowa o wszystkim i o niczym, nalewka na przykład z pigwy-pigwówka, przytulanka albo milczenie obok.Nigdy połajanka.Chrześcijaństwo ma swoją drogę, a Ty swoją.cdn , bo kipi.

      Usuń
    5. Pamiętam, Klaro o ciągu dalszym, ale muszę odłożyć do jutra.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    6. Wciąż pamiętam, ale mam wątpliwości, czy jesteś zainteresowana ciągiem dalszym.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    7. Dobrochno, przepraszam za zwłokę w odpisywaniu na Twoje komentarze. Tak jak napisałaś, ważny jest drugi człowiek, aby czasami tylko był i pomilczał - tak mało a tak dużo zarazem! Zauważyłam, że ludzie i nie ma się temu co dziwić, uciekają od smutku, także ja staram się nie obciążać znajomych swoimi problemami. Może między innymi to był powód dla którego zrodziła się myśl o pisaniu bloga.
      Jestem bardzo zainteresowana Twoimi wynurzeniami - czekam na ten "cdn."
      Od dwóch dni zastygłam w smutku, bo zginął w wypadku samochodowym w Polsce kolega mojej córki. Miał tylko 27 lat - 18 czerwca obchodził urodziny. Na jego profilu na Facebook są jeszcze gorące życzenia od znajomych, które przecież miały się spełnić...

      Usuń
  5. Pani Claro, każdy człowiek postrzega cierpienie na swój sposób. Niektórzy uważają to za karę Bożą, inni potrafią znosic to z pokorą i ufnością wobec Boga, ale są i tacy, co obwiniają Go, jak również przestają w Niego wierzyc.
    Modlimy się, prosimy, błagamy, ale gdy choroba staje się coraz trudniejsza do zniesienia
    lub prowadzi do śmierci naszych najbliższych, wówczas często czujemy się oszukani
    i obwiniamy Boga za wszystko.
    Jestem wierzącą, ale również nie lubię dewocji. Jestem z Panią i po części rozumiem. Trudno znaleźć odpowiednie słowa, żeby nie wydały się dla Pani banalne. Jedno wiem - cierpienie może kompletnie zniszczyć człowieka, ale może go też umocnic. Musi Pani koniecznie wyciszyc emocje, skończyc z katowaniem siebie rozterkami, dylematami sprawiedliwości lub jej brakiem, kto zawinił, jeśli w ogóle ktoś zawinił. Tak jest łatwiej życ, proszę mi wierzyc
    Pozdrawiam
    Ewa

    P.S.
    Odpowiedziała pani Dobrochnie, że „Pan Bóg musi dopuścić tyle zranień, tyle trudnych chwil, abyś poczuł się słaby i przez to otwarty na łaskę wiary”.
    To byłaby zbyt trywialna lekcja, aby została opłacona ceną życia dziecka. Dlaczego Bóg miałby niszczyć życie syna, aby podnieśc Pani czułośc duchową?.
    Nie możemy odczytywac działań Bożych tylko w trudnych chwilach dla nas. Musimy uwzględnic wpływ Boga na naszą całą historię życia. Proszę spojrzec całościowo na Pani życie. Co Pani przeżyła, czego doświadczyła, wszystkie Pani zalety jak i słabości. I wtedy będzie to uczciwe rozeznanie woli Bożej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ewo, dla mnie rozmowa na temat wiary jest zawsze bardzo trudna. Nie jestem jeszcze mocna w tym temacie i nie wiem kiedy będę. Uważam, że bardzo łatwo można byłoby mnie wziąć za rączkę i poprowadzić w różnorakie strony. Jestem jeszcze "letnia" po swoich przeżyciach, chociaż są już momenty, że powoli powracam.
      Nie mogę się nie zgodzić z tym, co napisała Pani w swoim komentarzu. W wielu aspektach ma Pani rację pisząc, że "cierpienie może kompletnie zniszczyć człowieka, ale może go też umocnić". Co jednak zrobić jakie podjąć działania, żeby nie wyniszczać samej siebie, jak się bronić? Oczywiście istnieje wiele sposobów "samoobrony", ale nie zawsze nam to wychodzi i nie zawsze mamy siłę! Paradoks polega na tym, że wbrew pozorom musimy być silni, aby się bronić.
      A propos' tego fragmentu, który zamieściłam do Dobrochny - nie miałam akurat na myśli tych zranień, które wiązałyby się ze śmiercią dziecka w ogóle, tylko to, iż im bardziej nasza życiowa droga jest kręta i wyboista, tym łatwiej nam spojrzeć w niebo i poprosić Najwyższego o pomoc. Jeśli w naszym życiu nie ma za dużo huraganów, to nie zawsze dostrzegamy, że Bóg bez względu na to jak Go pojmujemy, próbuje przychodzić do nas w lekkim powiewie.
      Czasami patrzę na swoje życie, widząc te dobre strony i odczytuję Jego obecność, a czasami jest tak jak Pani napisała - człowiek potrafi odwrócić się od Boga obwiniając Go o wszystko. Dziwnym trafem, ale przechodziłam przez te etapy. Bardzo powoli akceptuję sytuacje, bo nie mam innego wyboru, robiąc to w trosce o samą siebie.
      Pani Ewo, dziękuję, że zabiera Pani głos w sprawach, które Panią nurtują.
      Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
  6. Wyobrażam sobie, jakie skrajne emocje Panią miotają. Stąd tyle u Pani otwartych pytań. Proszę przeanalizowac każde zdanie ludzi piszących do Pani. Widzę, że dużo jest tu mądrych rad, bo każdy chce Pani w jakiś sposób pomóc. Proszę nie traktowac mojego pisania, jako pustych słów - co ma Pani czuc, myślec, czy robic. Wiem, że słowa nie zawsze wystarczą. Pani ma prawo do sprzecznych emocji. Tylko proszę pamiętac, że są granice bólu emocjonalnego a długie trwanie tego bólu ostrzega, że trzeba trochę odpocząc.
    Tylko jak to zrobic? Też nie wiem, ale proszę teraz próbowac zbliżyć się do ludzi. Ich obecnośc jest teraz Pani bardzo potrzebna. Jest to trudne, zarówno dla Pani jak i dla najbliższych. Pani jest przekonana, że inni nie rozumieją, co czuje matka, że ich pocieszenia są nietrafione a ich frazesy sprawiają Pani fizyczny ból.
    Z drugiej strony Pani otoczenie też nie wie jak pomóc, jak nie zranic Pani banałami życia. Raz może być Pani opanowana, jakby pogodzona z losem, drugim razem żal i łzy.
    Ludzie tylko zakładają maskę obojętności a tak naprawdę współczują, ale są bezradni, bo jak w obliczu tragedii matki mają powiedziec, że kiedyś będzie dobrze. Często nie wiedzą, czy mogą wspominac, czy lepiej milczec, udawac, że się nic nie stało.
    Proszę im przyzwolic na bycie z Panią. Czasem wystarczy, tylko podana przez kogoś herbata. To Pani małymi kroczkami sama im wskaże, czy oprócz podania herbaty mogą zachowywac się jak dawniej.
    Pani Claro, mam córkę. Piękna dziewczyna, inteligentna, z bardzo dobrym wykształceniem, ale jej śliczne, duże oczy są oczami zranionej sarny. Czy muszę coś więcej dodac?. Ten scenariusz Pani zna.
    Dlatego proszę nie odbierac moich komentarzy, jako polemikę. Pisząc do Pani, po części sobie zadaję pytania i tak jak Pani wciąż szukam odpowiedzi.
    Serdeczności
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Ewo, wiem, że po raz któryś piszę do Pani te same słowa. Przez te komentarze, przemawia tak wielka mądrość życiowa, a w niej zawarta PRAWDA, że ja nie ośmielam się podejmować nawet dyskusji - wszystko zostało przez Panią napisane.
    To prawda, że nie zawsze wiemy, jak mamy postąpić, co powiedzieć, gdy ktoś cierpi. Herbaty, niestety, nie zrobię, bo dzielą nas tysiące kilometrów. Ale może świadomość, że siedząc na ławce w parku, pomyślę o Pani WSPANIAŁEJ CÓRCE, przyniesie Pani odrobinę ciepła i radości. Jest Pani szczęściarą, ma Pani swoje dziecko! "Duże oczy są oczami zranionej sarny" - czy można czuć czyjś ból? Wiem, że czasami można...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Claro, czasami wydaje mi się, że lepiej żyje się ludziom, którzy kierują się prostymi zasadami i życie chyba mniej ich boli.
    Pozytywna myśl o drugim człowieku świadczy o wielkim serduchu :))
    Dziękuję serdecznie i pozdrawiam wakacyjnie.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiele mądrości znajduję w napisanych tu słowach. Także sporo prawdy. Pani Claro, czytała Pani "Spektrum" Krystiana Głuszko? Jeśli nie, polecam tę książkę !!! Kilka słów o niej na moim blogu literackim: http://potrzecie.blogspot.com/2012/09/krystian.html, a recenzja na stronie internetowej: https://strefaslowa.wordpress.com/o-autorze/recenzje-i-artykuly/ Gorąco polecam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino, bardzo dziękuję za tę podpowiedź. Niestety, nie czytałam tej książki, ale chętnie po nią sięgnę i zaraz biegnę odwiedzić Twój blog.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...