sobota, 18 czerwca 2011

Im bardziej ciebie zapominam

"Im bardziej ciebie zapominam,
tym bardziej twarz ta mnie przeraża (...)

Zostań ze mną,

żebym była lepsza,
zostań dla mnie samej,
wyrzeźbiłam cię w powietrzu,
oprawiłam w złotą ramę (...)
czas nie zatarł śladów jeszcze...

Zostań ze mną w mojej duszy chorej (...)


Im bardziej jestem roztargniona,

kiedy twe imię słyszę z boku,
tym bardziej wstyd mi, że nie płaczę,
tak jak płakałam w zeszłym roku.

Zostań ze mną,

zostań choć na niby,
w moich gestach,
w tym jak głowę noszę,
zostań ze mną, nawet gdybym
zapomniała, o co proszę"


Z wiersza Agnieszki Osieckiej, adresowanego prawdopodobnie do ukochanego mężczyzny, wybrałam te fragmenty, które mogą odpowiadać relacji matka - syn, które oddają to, co od kilku dni robię, nastrojowi, któremu się poddałam. Dosyć długo nie pisałam, ponieważ po przyjeździe wzięłam się za gruntowne porządki i poniekąd to jest sprawca mojego braku czasu. W pewnym sensie bałam się tego powrotu do domu, bo wiedziałam, że moi rodzice będą wywierać na mnie presję, aby wreszcie zacząć coś robić z osobistymi rzeczami syna. Wprawdzie mówią o tym delikatnie, ale ja czuję ten ciężar.

Wspominałam kiedyś, że od pewnego czasu zaglądam na forum poświęcone osobom po stracie. W jednym z komentarzy zadałam pytanie, co osoby po stracie robią z rzeczami swoich najbliższych i czy jest jakiś umowny czas na ich uprzątnięcie? Ku mojemu zdziwieniu, jak do tej pory, ponad dwa tygodnie, około dziewięćset osób "weszło" na ten temat, a kilka dało swój komentarz. Rozumiem, że nie wszyscy chcą i lubią pisać, dla niektórych jest to zbyt trudny i bolesny temat, ale dzięki temu uzyskałam namiastkę spokoju. Dowiedziałam się, że mieszczę się w granicach tzw. normalności, że nie tylko ja mam opór przed zrobieniem kolejnego etapu w sensie materialnym tj. pożegnania się z synem. Nie będę chyba nadwyrężała czyichś zwierzeń i naruszała ich prywatności, jeśli powiem, że jedna z matek napisała, iż do tej pory nie uprała pluszowej zabawki po odejściu jej dzieciątka, bo jeszcze...czuje na niej zapach oliwki..., jakie to przeraźliwie smutne. Inna mama napisała, że przenosi się do nowego domu, a rzeczy syna, który odszedł zabiera ze sobą, tam będzie jego pokój. Jeszcze inna osoba napisała, że rzeczy leżą w szafie, a pokój wygląda tak, jakby syn wyjechał na wakacje. Rzeczy w biurku, gitara, rolki, tylko czekają na powrót właściciela... Tego rodzaju przykłady mogłabym mnożyć. Doskonale rozumiem tych rodziców, nawet nie mówię, że próbuję ich zrozumieć, po prostu wiem o czym piszą.

Jest piątkowy, ciepły wieczór i gdzieś w oddali na przekór temu o czym piszę, leci piosenka "Jesteś szalona", gdzieś jest impreza. Ktoś wyszedł na balkon, ktoś się śmieje, ktoś podryguje w takt muzyki, czyli samo życie. Radość przeplata się ze smutkiem. I dobrze, bo powinniśmy mieć w życiu przeciwwagę, tylko jak trudno do niej dotrzeć. Czy ja też jestem na swój sposób szalona, że nie chcę pozbyć się rzeczy Filipa? Przekonałam się, że ze mną jest wszystko w porządku, przynajmniej pod tym względem, gdy czytam te wypowiedzi na forum. Każdy powinien wsłuchiwać się w siebie... Czy to jest egoizm z mojej strony, że nie chcę oddać tych rzeczy? Dobrze wiem, że ktoś by się cieszył, ale nie mogę, jeszcze nie mogę, to nie ten czas. Usłyszałam niedawno, że tymi rzeczami, trzymam Filipa w tym ziemskim świecie, że nie pozwalam mu odejść, że te rzeczy świadczą o tym, iż jeszcze się z nim nie pożegnałam. Oj, za dużo tych "że".

Dziś, siedziałam w pokoju syna próbując robić porządki, ale do rzeczy typu jego ubrania, obuwie jeszcze nie dotarłam. Przeglądałam zeszyty, czytałam notatki i nie mogłam ich wyrzucić, czy nawet zrobić selekcji, to do śmieci, a to na pamiątkę do szuflady. Wszystko było ważne i cenne. Przez tyle lat przechowuję zeszyty Poli i Filipa z pierwszej klasy, ich laurki, ich pierwsze listy miłosne z przedszkola. To wszystko tworzy naszą, ich legendę, kawał naszego życia. W tych zeszytach Filipa jest obraz jego samego, kiedy denerwowałam się, że on będąc w wieku dojrzewania, tak "prowadził" zeszyt, iż na 96 kartkach zawarł trzy przedmioty, rzekomo z oszczędności?! Oprócz tego, pisał swoiste hymny pochwalne na temat ulubionej drużyny piłkarskiej, której kibicował. Przeglądałam też ich zdjęcia z balu na zakończenie ósmej klasy. Filip, jego koledzy w garniturach w otoczeniu pięknie wyglądających dziewczyn. Na innym zdjęciu, Pola na swoim balu, parę lat później z różą w zębach i ze zbolałą miną z powodu za ciasnych butów. Roześmiane, zadowolone nastolatki, którym wydawało się, że są już tacy dorośli, wszystkowiedzący. I jeszcze jedno zdjęcie, a właściwie dwa zdjęcia rentgenowskie dłoni, którą Filip miał złamaną, będąc w ósmej klasie. Patrzyłam na to zdjęcie z bólem i radością jednocześnie, że takie zdjęcie w ogóle mam. Jego ślad, jego kości..."z prochu powstałeś i w proch się obrócisz". Czy to wszystko, aby jest prawdą? Gdy uleci nadzieja, cóż pozostanie, jeśli nie wiara?

                                                                                                                   



                                                                       


                                                                                                   

18 komentarzy:

  1. Claro...ja nie umiem,chyba nawet nie chce sobie wyobrazic jak to jest...ale jedno Ci powiem - nie wyrzucaj,nic nie wyrzucaj,to nie ten czas...nie wiem,czy kiedys nadejdzie "ten" czas...ale co to da,ze posprzatasz,ze nie bedziesz tych rzeczy widziec,przeciez w sercu i glowie wszystko zostanie,najmniejsze drobnostki,ktorych sie nie da wyrzucic nigdy...przeciez nie da sie podzielic wspomnien na te materialne i niematerialne...wiec co za roznica,ze wszystko zostanie...nie wiem,moze tak sie nie robi,moze nalezy posprzatac...to takie trudne tematy...pozdrawiam Cie serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Emocjo, ja do tego uprzatnięcia zabieram się już 3 lata. Przez pierwsze dwa Pola mówiła, że już czas coś z tym zrobić, a w ostatnie wakacje, gdy przyjechała powiedziała, że jak nie chcę czy też nie czuję się gotowa, to ona nie naciska. Chyba sama boi się tego rozstania, powiedziała, że zawsze zdążę to zrobić. Emocjo, szczęśliwości dla Ciebie i Twoich Skarbów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Claro jak dobrze, że piszesz akurat o tym. My zostawiliśmy w zasadzie prawie wszystkie rzeczy Stasia. Robiąc porządki (a zmusiło nas do tego życie - dla Matiego był to zbyt duży ciężar bo mieli wspólny pokój)i chowając rzeczy do szafy i komody - różne bilety z podróży Stasia itp, chciałam oddać jego stare górskie buty, takie w których Staś już nie chodził i tutaj stop - Mati nie pozwolił. I tak buty poszły do pudełka i do szafy i to samo stało się z większością rzeczy. Nasi przyjaciele, których syn odszedł cztery lata temu do dzisiaj nie ruszają jego pokoju. J. sprząta w nim tak jakby Sławek za chwilę miał by wrócić do domu. Widocznie to już tak jest i chyba nie warto nic robić na siłę.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i posyłam najpiękniejsze, letnie światełko dla naszych chłopców (*)(*)(*)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Claro, nic na siłę. A już na pewno nie dlatego, że pora nadeszła. Że ktoś powiedział, że już czas... Ty sama musisz poczuć kiedy i czy wogóle nie ma prawa zarzchować [nie wyrzucać czy oddawać] te rzeczy. To już nie są tylko rzeczy: prawie nowe buty, jeszcze dobre koszulki czy całkiem fajny rower. To są jego siniaki, jego zapach, jego śmiech i Twoja pamięć.
    Oczywiście, zrobisz, jak zechcesz. Ale pamiętaj. To ty musisz chcieć. Nikt nie ma prawa zarzucić ci egoizmu czy szaleństwa...
    Otulam Cię skrzydłem pamięci:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Do ma.ty i anioła - w poniedziałek zamierzam wejść do pokoju syna, żeby robić gruntowne porządki, ale zostawię te rzeczy jeszcze na swoim miejscu, lub tylko przełożę do ozdobnych kartonów. Ta świadomość, że mogę je dotknąć powoduje, że czuję się lepiej. Jego nie ma, ale są rzeczy, czyli nie unicestwiłam go! Znajoma psycholożka powiedziała mi, że powinnam posprzątać te rzeczy a poczuję się lepiej. Zapytała, czy ten pokój traktuję jak muzeum? Odpowiedziałam, że NIE, chodzi mi tylko o jego ubrania, obuwie. Na jego sportowej kurtce i koszulce czuję jeszcze zapach wody toaletowej, wtedy jest mi lżej. Dziękuję za Wasz odzew, do miłego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Claro.
    Rodzice chcą , żebyś uporządkowała rzeczy,bo martwią się o Ciebie.Im wydaje się ,że jak nie będziesz widziała,to będziesz mniej cierpieć.Tak naprawdę matkę,która straciła dziecko może zrozumieć tylko matka która przeżyła to samo.Ja mam rzeczy Grzesia do dziś.Nie, nie wszystkie,ale te jego ulubione.To nie ja zrobiłam porządek z rzeczami syna,zrobiły to moje
    dzieci,gdy najmłodszy syn ożenił się i zamieszkał ze mną.Ale pokój ,to do dziś pokój Grzesia(zresztą ulubiona oaza moich wnuków).
    Babcia-wołają-będziemy w pokoju wujka Grzesia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Claro ja jestem też psychologiem i może kiedyś też bym tak powiedziała, ale dzisiaj jestem pewna, że tak naprawdę anioł kulawy ma całkowitą rację, a to jak Tenia potrafiła zachować pamięć o Grzesiu jest piękne i ja też kiedyś jak doczekam się wnuków chciałabym żeby tak pamiętały i "znały" Stasia. Przytulam Was bardzo mocno do serduszka i życzę duuuużo siły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Teniu, ale fajne to, co piszesz o tym pokoju wujka Grzesia. My, inaczej nie mówimy, jak pokój Filipa i tak już zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. ma.ta, jakie to ważne, żeby przetrwała pamięć o tych, co odeszli. Ja, jak na razie mam z tym trudności, bo napotykam często mur obojętnosci i to ze strony bliskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej mur obojętności "tworzą" bliscy, bo wszak to na nich najbardziej nam zależy...
      Niesamowity blog!
      Ma Pani wielki talent literacki, powinna Pani wydać blog w formie książkowej, absolutnie! W formie książkowej dotrze także do osób, które nie mają dostępu do internetu.
      Podziwiam!
      mail: ggkc2000@wp.pl

      Usuń
  10. Najgorsze co moze sie w zyciu zdarzyc, to przezyc smierc wlasnego dziecka. Wiele osob bliskich mojemu sercu doswiadczlo tego nieszczescia.
    Claro, nie rob nic na sile. Kazdy czlowiek przezywa odejscie najblizszej osoby inaczej. Jesli nie czujesz sie na silach aby uporzadkowac rzeczy Filipa nie rob tego. Uwazam, ze zrobilas wielki krok myslac o tym zeby uporzadkowac jego przedmioty, posegregowac, to i tak wielkie wyzwanie dla Ciebie. Niby dlaczego masz pozbyc sie jego rzeczy, bo co?! Tak trzeba, tak wypada. To jest tylko i wylacznie Twoja decyzja, czy to zrobisz. Rob to, co czujesz i nie kieruj sie opiniami innych.
    Z rodzicami porozmawiaj i sprobuj im powiedzie. jak Ty to czujesz, zrozumieja.
    Slowa wiersza A.Osieckiej, bardzo wzruszajace i chwytajace za serce.
    Przesylam moc usciskow.

    OdpowiedzUsuń
  11. Claro sama już nie wiem czy ten mur obojętności naszych bliskich jest rzeczywiście takim murem, czy tak bronią się przed rozpaczą, albo myślą, że nas jakoś ochronią przed rozpaczą. Nie zawsze chyba rozumieją, że my chcemy pamiętać, mówić i słuchać o naszych dzieciach. Przynajmniej ja mam taką potrzebę i pomimo, że często to bardzo boli nie przestanę mówić o Stasiu. Ludzie którzy nie znają naszej historii często myślą o Staszku jak o osobie obecnej tutaj z nami... ale przecież on jest z nami, inaczej ale codziennie i wszędzie.
    Pozdrawiam i cieplutko przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ataner, ile razy w życiu robimy coś pod kogoś! Być może kłania się nam asertywność, czyli jej brak! Spełniamy życzenia i prośby innych zapominając o nas samych, a to przecież my powinniśmy być najważniejśni dla siebie! Ja już popełniłam taki błąd parę lat temu, że wypadało coś zrbić, bo już czas, a potem wyrzuty sumienia, że się uległo komuś, że nie wsłuchało się w samego siebie. Wiem jedno, że nie pozbędę się rzeczy Filipa, bo psychicznie umarłabym, a ja chcę żyć wiem, że powinnam powiedzieć, że przede wszystkim dla siebie, ale na razie umiem powiedzieć, iż chcę żyć dla córki. Ataner, o ważnych rzeczach piszecie, myślę sobie, że komuś to pomoże, dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  13. ma.ta, nawet nie wiesz, jaki kawał dobrej roboty wykonałaś! Mam nadzieję, że wiele osób weźmie do siebie, to o czym piszesz. Tak przy okazji wspomniałaś, żeby mówić o naszych bliskich, ostatni Twój wpis to potwierdza. Ja do tej pory bałam się mówić o Filipie, żeby nie być postrzeganą jako ta, która żyje tylko przeszłością - tak oczywiście nie jest! Ty pokazałaś, że mówisz, wspominasz i ta pamięć o Stasiu przetrwa, a ja co? Do tej pory usuwałam wszystko w cień, nie chciałam się narzucać, mimo że cierpiałam! Nie przeciwstawiałam się rodzinie, znajomym, ale teraz delikatnie będę to zmieniać dla samej siebie i Filipa. Bo przecież nie można tak prosto człowieka "wygumkować" z kartki papieru na której zapisywany jest scenariusz naszego życia! Masz rację, że mówisz o Stasiu. Być może wszystko miesza się w tym, że nasi bliscy nie zawsze chcą, nie umieja mówić, próbują nas chronić, ale my potrzebujemy tego i pokazujmy im, tak jak Ty to robisz. Siły dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie w tym roku minie 31 lat. Przez cały ten czas trzymałam w szafie koszulkę do chrztu mojego synka,którą miał nałożoną jeszcze w prosektorium podczas ubierania. W domu zmieniliśmy jednak ubranko i koszulka została jako pamiątka. Są na niej 2 plamki krwi mojego dziecka - z tyłu, pod szyjką. Nie wyprałam tej koszulki celowo. Leży na półce od 30-tu lat. Plamki zżółkły, ale są dobrze widoczne. Rzadko, bardzo rzadko tam zaglądam. Coraz bardziej "nie chcę"tego oglądać. Za bardzo boli, rujnuje mój spokój. Ale wiem, że to tam jest.

    OdpowiedzUsuń
  15. Izis, jakie to smutne, co napisałaś, tak bardzo bardzo Ci współczuję, ale te dwie maleńkie plamki krwi świadczą o tym, ze ta kruszynka zostawiła po sobie swój ślad i co NAJWAŻNIEJSZE, TY WIESZ, ŻE TO TAM JEST I O TO "BYCIE" CHODZI. Ja dziś sprzątałam w pokoju Filipa. Zmieniłam tylko lokalizację jego rzeczy w szafie - ta świadomość, że one tam są była dla mnie balasamem. Podczas tych porządków przyszedł do mnie Filipa przyjaciel. Był może raz przez te trzy lata, a właśnie dziś przyszedł. Dotykał rzeczy Filipa, był zadowolony, że jesteśmy w jego pokoju i bardzo długo rozmawialiśmy. Podobno w życiu nie ma przypadków...

    OdpowiedzUsuń
  16. Clara na początek chciałam się przywitać, przeżyłam również stratę swojego dziecka było to 10 lat temu, co do rzeczy zrobiłam tak, że przygotowałam pudełko i zapakowałam do niego przedmioty ,które były mojej córeczce najbliższe, zabawki, książki itp oraz trzy ubranka, które nadal miały jej zapach i to pudełko jest nadal ze mną, zawsze kiedy chcę być blisko jej otwieram, dotykam, wącham .
    Resztę spakowałam jednak ktoś inny wyrzucił.
    Nie wiem czy pomogłam ale chciałam się podzielić z Tobą.
    Przytulam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  17. milka, miło mi, że zawitałaś do mnie, a przede wszystkim, że napisałaś o czymś niezwykle ważnym dla Ciebie. Twój wpis, aby utwierdza mnie w przekonaniu, że nie można tak całkowicie pozbyć się rzeczy osobistych i innych przedmiotów naszych bliskich. Te resztki zapachu, który czujemy - to jest ta najdroższa cząstka naszych dzieci. W tym pudełku kryje się kawałek Waszej legendy, jest na wyciągnięcie ręki - to jest to!
    milka, wierzę,że nie tylko mnie pomagasz, dziękuję, a na Twój blog zaglądam, inspiruje mnie. Do miłego

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...