niedziela, 24 marca 2013

A kiedy będziesz moją żoną


W poprzednim poście napisałam, iż w moim życiu jest tak mało radości, że jak najdłużej chciałabym celebrować na różne sposoby ślub Poli i Steve'a, a to za pomocą zdjęć wysyłanych do rodziny i znajomych czy też spisać na kartkach "wirtualnego papieru" wspomnienia z tego wydarzenia. Jeśli istnieje w naszej kulturze określenie - szczęśliwa matka Panny Młodej, to ja tak się czułam! Przepełniała mnie radość, że oto dane mi było przybyć na ślub córki. Natomiast smutkiem napawał fakt, że ślub i całe wesele nie odbywały się w Polsce w gronie ważnych dla nas osób. Kto wie, może pojawi się jeszcze sposobność na ślub kościelny, który tym razem odbyłby się w Polsce. Wiem i czuję to, że zabraknie na tej polskiej ceremonii mojego Taty, który odchodzi z tego świata. Dlatego tak ważne było, aby mieć coś radosnego w zanadrzu, kiedy nastanie czas żałoby. U mnie po krótkim okresie radości i wesela w sercu szybko nastąpił czas smutku...

Żeby dziś odtworzyć atmosferę ze ślubu Poli i Steve'a, muszę nie lada wysilić się. Chciałam napisać tego posta w trochę innym klimacie, na inne kwestie zwrócić Waszą uwagę, ale nie potrafię. Tamten czas wesela już minął, a nieproszony gość stoi za drzwiami i coraz głośniej łomocze w nie! Mam nadzieję, że będzie mi trochę łatwiej, a to za sprawą zdjęć, które dziś otrzymałam.

Jeśli niepisaną prawdą jest, że kobieta najpiękniej wygląda w dniu swojego ślubu, to Pola właśnie tak wyglądała. Wszystko było przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Piękna suknia, buty, kwiaty dopełniały całości, ale i Steve prezentował się dostojnie. Miło było usłyszeć od niego podziękowanie za przywiezioną z Polski kamizelkę i krawat specjalnie dla Pana Młodego. Kiedy oglądałam zdjęcia z tej ceremonii byłam pod wrażeniem, że tak wiele można z nich wyczytać. Tyle dobrych, pozytywnych uczuć widać, ale najważniejsza z nich jest MIŁOŚĆ tych dwojga ludzi.

A przy okazji tego ślubu, proszę, powiedzcie mi, czy tak właśnie musiało być, ponieważ jakieś dwa lata temu obejrzałam film z gatunku komedii romantycznej pt."Mama mia" i popłakałam się potwornie. Kiedy inni śmiali się serdecznie, ja jak zwykle dopatrywałam się drugiego dna, ale tym razem widziałam coś pięknego i wzniosłego. Zamarzyło mi się, aby jedna ze scen filmu, wydarzyła się także w moim życiu. Meryl Streep, która grała matkę Panny Młodej, poprowadziła swoją córkę do ołtarza w maleńkim kościółku na jednej z malowniczych greckich wysepek, w którym to miał nastąpić moment zaślubin jej jedynego dziecka. Ona wychowywała ją sama, uważała zatem, że nikt nie miał prawa do tego gestu - symbolu oddania córki pod skrzydła przyszłego męża, tylko ona matka. Dlatego też mój poprzedni post zatytułowałam "Opuści córka matkę swoją". Między innymi płakałam dlatego, bo widziałam w tej scenie siebie i Polę. Wydawało mi się wtedy i teraz, podobnie jak mojej bohaterce, że nikt poza mną nie ma prawa do tego gestu. Minął jakiś czas i moje marzenie się spełniło - TO JA, POPROWADZIŁAM MOJĄ CÓRKĘ PRZED OBLICZE NAJWYŻSZEGO SĘDZIEGO, PRZED KTÓRYM POLA MIAŁA WYPOWIEDZIEĆ SŁOWA PRZYSIĘGI MAŁŻEŃSKIEJ. Kiedy otworzyły się drzwi do sali, w której tłumnie czekali goście, ja widziałam tylko Steve'a patrzącego z zachwytem na moją córkę i byłam szczęśliwa. To było nasze wielkie wejście, bo oto podałam Poli swoją dłoń, aby ona po raz ostatni, jako moja mała córeczka, mogła się na niej wesprzeć. Gdy tak dostojnie prowadziłam Polę usłyszałam...westchnienia pełne zachwytu. Dla takiej chwili można poświęcić wiele. Moi znajomi mówią, że młodzi na swój sposób są do siebie podobni. Dlaczego o tym piszę? Ten zachwyt był jeszcze z innego powodu, gdyż większość osób znała Polę z tzw. sportowego stylu ubierania się. Widzieli ją głównie w dresie i "trampkach" biegającą po korcie, a tu zobaczyli kogoś zupełnie odmienionego. Cieszyłam się, że choć na chwilę wydobyła swoją dziewczęcość, a może kobiecość, bo już na drugi dzień po ślubie, ubrana w dresy z włosami spiętymi w koński ogon, pojechała z mężem i gośćmi, aby postrzelać na pustyni z różnych rodzajów broni. Ot, cała Pola! Gdy zobaczyłam na jednym z portali zdjęcia z tej eskapady, zamarłam! W każdym momencie, tylko nie kilkanaście godzin po ślubie, czegóż zresztą nie robi się dla gości?!

A ja, no cóż, gdy doprowadziłam Polę do tego wzruszonego, miłego chłopaka, który za chwilę miał stać się jej mężem, powiedziałam do niego takie słowa: Steve, całe dotychczasowe życie byłam blisko Poli. Teraz nadszedł czas, aby oddać ją pod opiekę męża, czyli Twoją. Proszę, opiekuj się nią! Czułam, że minuta po minucie muszę właśnie tak odegrać tę scenę, najlepiej zresztą jak umiałam. To było moje ostatnie wejście jako matki, która dla dobra córki, powinna usunąć się na dalszy plan, bo oto za chwilę ktoś inny będzie dla niej całym światem. Sędzia zapytał Polę: czy chce poślubić tego mężczyznę? A on...patrzył na nią zakochanym wzrokiem i może myślał jak w tym wierszu: "A kiedy będziesz moją żoną, umiłowaną, poślubioną...". Wspomnę jeszcze, że mimo iż był to ślub cywilny, miałam okazję przeczytać fragment z "Hymnu o miłości" św. Pawła. Ja czytałam po polsku, a ktoś z rodziny Steve'a po angielsku - bardzo miły akcent.

Niestety, nie mogę dalej zacytować za poetą, że po ceremonii poszli cisi, zamyśleni wśród złotych przymgleń i promieni, bo życzeniom i pocałunkom ze strony gości nie było końca. A potem była już uczta weselna, na której Pola i Steve wraz z gośćmi hucznie się bawili. Między innymi zdjęcia, które były robione na tej uroczystości, mówią prawdę o ich miłości, a ja jako szczęśliwa matka, tak bardzo chcę wierzyć, że prawdziwa miłość nigdy nie ustaje...

                                                                                                             


6 komentarzy:

  1. Claro, przepieknie napisalas o slubie Poli, oczywiscie ze Twoj zachwyt Pola i slubna impreza jest naturalny, szczery, bardzo prawdziwy.
    Jestes najlepsza matka, masz wspaniala corke, w Twoim poscie jest tak wiele milosci; Pola, jej maz, ich szczescie jest tez Twoim szczesciem.
    Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereso, dziękuję za Twój ciepły komentarz. Pisałam tak jak odbierałam tamtejszą rzeczywistość, ten specyficzny dzień. Mój zachwyt na wyglądem Poli jest w pewnym sensie przesadzony, ale zarazem uzasadniony, bo ona przynajmniej do tej pory (niestety), była takim typem "chłopczycy" jak to się kiedyś określało! Spodnie, adidasy, T-schirt i wystarczy! Nie pomagały prośby i groźby z mojej strony, aby wprowadziła sukienki do swojej garderoby! Robiła to z wielkim trudem, niby jest już lepiej, ale przed nią jeszcze długa droga!

      Naprawdę cieszę się ich szczęściem!

      Spokoju dla Ciebie i choćby odrobiny wiosny w sercu, pozdrawiam.

      Usuń
    2. Claro, czuje sie jak by napisac znowu do Ciebie, wlasnie o Poli i jej ubieraniu, spodnie, spodenki i T-shirty najwygodniejszy ubior i podejrzewam ze wlasnie w tak ubranej Poli zakochal sie Steve.
      Teraz sa takie ladne, kolorowe, dziewczece sukienki, ze podejrzewam ze i Pola bedzie je nosic, jezeli juz tego nie robi.
      Tez wysylam Ci cieple pozdrowienia. Teresa

      Usuń
  2. Zyczenia Swiąteczne - Dla Was
    Ale nie takie, które gonią się wzajemnie,
    Prześcigając w pośpiechu i zdawkowo
    Trzy słowa wyrzucają.

    Lecz takie normalne, które wyciszenie przynoszą.
    Przemyślenia i wzrok ku ciemnej kopule niebios kierują.
    Gwiazd szukają. Naszego miejsca we Wszechświecie.
    O wieczności przypominają - Takie właśnie życzenia
    Przekazać Wam chcę

    Niekiedy, jakby przez mgłę, próbuje przebić się
    Przez naszą świadomość, powracająca wciąż myśl
    - byliśmy tu już kiedyś - pewność czy przypuszczenie?
    Pamięć zawodzi nas.

    Któryż to już raz, przyszliśmy na ten świat.
    Zadbano o naszą nową , nieskazitelną duszę
    I czyste miejsce na pamięć - powtórną.

    Przed nami wiele nowych dróg - Iluzja dominuje
    I kusi przepychem. Fascynuje i zniewala
    Swym wyjątkowym światłem - nierzeczywistym
    Zimnym, wyblakłym.

    Jest też inna, na pozór ukryta, niedostępna.
    Cierniami zarośnięta - odepchnięta.
    Którą drogę wybrać - dopomóż mi - głos w oddali
    Niepewności szeptem - nie pomoże.

    Wszechświat i Wieczność - stąd przychodzimy
    I tam zmierzamy ...naucz się wsłuchiwać
    Nie w ciała odgłosy, lecz duszy, serca i sumienia
    Nieśmiałe przypomnienia.

    Pozwól im żyć - a pokażą Ci, najpiękniejsze
    Miłości odcienie i radość wyjątkową, z serca głębin
    Delikatnym miłosnym powiewem - narodzoną


    Zyczenia miały być ...radosne, wymarzone
    Z najpiękniejszej Miłości zrodzone
    W utęsknieniu oczekiwane ...w Waszą stronę
    Kieruję - by doleciały i przetrwały

    ...i gdzieś w sercu radość odradzały.




    MARZENIE I CIERPIENIE

    Marzenie i cierpienie
    Jak często one przeplatają się

    Marzenie czy cierpienie
    Które ważniejsze w życiu naszym jest

    Gdy marzysz, to bujasz tylko w obłokach
    I świat wtedy wspaniały jest

    Gdy cierpisz, Twe serce zasmucone jest
    I tylko miłość ukoi Cię
    Tylko ona przywróci radość i uśmiech
    Na twarzy Twej

    Marzenie czy cierpienie
    Spróbuj wybrać co ważniejsze
    W życiu Twoim jest

    Marzenie i cierpienie
    Jak często one przeplatają się.

    OdpowiedzUsuń
  3. jerzy.b - nawet nie próbuję dorównać Ci poziomem, głębią i mądrością jakie płynią z Twoich życzeń. Trzeba je czytać w ciszy i skupieniu, aby dotarła do nas moc z nich płynąca.

    Dziekuję, że za pomocą słowa i na moim blogu rozsiewasz dobro, nadzieję i zmuszasz do myślenia, zadumy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Dziękuję ...chyba jestem
    nie przygotowany na tak miłe słowa

    ...to ja Dziękuję Ci, za to miejsce
    które mi podarowałaś - tak wiele
    miłości jest w nim...

    DZIEKUJE

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...