piątek, 3 sierpnia 2012

Modlitwa prostaczka


Dokładnie miesiąc temu, tj. drugiego lipca, Pola pisała egzaminy do Dental School. Złożyła już aplikacje do kilkunastu szkół medycznych i teraz czeka na rozpatrzenie dokumentów. Sprawdziła około sześćdziesiąt szkół dentystycznych w całych Stanach, gdyż jak wspomniałam, jej sytuacja wbrew pozorom nie wygląda klarownie. Pola musiała zapoznać się ze statutem każdej ze szkół, sprawdzić czy przyjmują obcokrajowców, czy czwarte podejście do egzaminu uprawnia ją do składania papierów do danej szkoły, gdyż niektóre przyjmują tylko z pierwszego podejścia, a są i takie, które kompletnie nie zwracają na to uwagi, co nie znaczy, że są gorsze ze swoim poziomem nauczania.

Może pomyślicie, że przez tak długi czas, wspominałam o Poli rzadko, a tu nagle post za postem i końca nie widać. Obiecuję, że ten wpis będzie ostatnim z gatunku: Pola i jej egzaminy, ale jest jeszcze jedna kwestia, o której chcę napisać, a zarazem boję się, iż narażę się na śmieszność, bo tak jak nie powinno dyskutować się o gustach, to podobnie sprawy mają się z rozmowami na temat wiary. Każdy wierzy jak potrafi, może i umie, o ile w ogóle są to dobre określenia dotyczące wiary i religii.

Dzięki temu wpisowi, chciałabym utrwalić pewne momenty, zdarzenia, jakie towarzyszyły mi, właśnie drugiego lipca. Wydaje mi się, że tak gorliwie, jak właśnie tego dnia w swoim dotychczasowym życiu, modliłam się może ze trzy razy. Za pierwszym razem były to prośby o udaną operację, o uzdrowienie mojego męża. To nie były nawet modlitwy, tylko błagalne wołanie o pomoc, prawie na pograniczu histerii, bo przez tydzień odchodził z tego świata młody mężczyzna, zostawiając mnie i dzieci na pastwę losu. Pamiętam, iż myślałam wtedy, że być może moja modlitwa nie miała w sobie tego żaru, stąd nie została wysłuchana, ale na tamten czas, nie umiałam modlić się inaczej, gorliwiej. Ona i tak płynęła z najgłębszych zakamarków mojego serca.

Za drugim razem, moją modlitwą, też wołałam o litość dla mojego syna, to było skamłanie o miłosierdzie dla niego. Jechałam do akademii medycznej, w której przebywał Filip i prosiłam Boga o łagodniejszy wyrok dla niego. Błagałam Go, aby to nie było dożywocie dla tak młodego człowieka! Niestety, ale ta diagnoza - SCHIZOFRENIA, zabrzmiała, jak dożywocie, bez możliwości złagodzenia kary nawet po latach! I znowu myślałam, że poruszam niebo i ziemię, modląc się do Najwyższego o pomoc. Mój Bóg w tych dwóch przypadkach zrobił po swojemu, jeżeli w ogóle mam Go w to mieszać.

fot. Clara 
Kiedy Pola zaczynała pisać testy, był poniedziałkowy, upalny poranek. Wzięłam dzień wolny z pracy i poszłam do parku, bo i tak myślami byłam, tylko przy niej. Przez całą drogę modliłam się, a gdy usiadłam na ławce, zaczęłam wysyłać SMS-y do przyjaciół z prośbą o modlitwę w jej intencji. Moja koleżanka, której córka chora jest na porażenie mózgowe, szybko odpisała mi w żartobliwym tonie, że wszystko rzuca i zabiera się do "roboty". Sporo znajomych odpowiedziało na mój apel, a to przyniosło mi ukojenie. No cóż, od tego momentu wystawiam się świadomie na ironiczne uśmiechy, bo siedząc na ławce wyłożyłam wszystkie zabrane z domu elementy i utworzyłam na potrzeby chwili, maleńki "Ołtarzyk prostaczka". Było sporo tego, bo: obrazek z napisem "Jezu, ufam Tobie", który dostałam od mojej mamy, dziesiątka różańca z paciorkami z bursztynu kupiona w Kołobrzegu, moneta z papieżem, dana przez przyjaciela i maleńka ikonka Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą dostałam od wspaniałego, sędziwego pana, który był Żydem. Przepraszam, ale muszę o nim wspomnieć - jestem mu to winna! Gdy wywieziony, jako młody chłopak na Syberię, wrócił z rodziną po zakończeniu wojny do Polski, znalazł z kolegą (Polakiem) beczkę wypełnioną po brzegi złotymi monetami. Podobno, gdzieś pod jakimś bankiem wybuchła bomba, stąd te skarby. Nie uległ namowom kolegi, który prosił go, aby po podzieleniu łupu, zostawił wszystko w Polsce i uciekł z nim do Kanady. Swoją część złotych monet wprawdzie wziął, ale po to tylko, aby założyć we Wrocławiu sierociniec. Powiedział do mnie: co mi z tych pieniędzy, kiedy patrzę na kalekie dzieci bez rąk i nóg, które przeżyły wojnę i jeszcze utraciły rodziców.

fot. Clara 
Gdy wydawało mi się, że moje moce słabną, poszłam dalej, pod figurę Matki Bożej. Monument ten stoi blisko kościoła St.Mary w East Islip. Swoimi prośbami znowu chciałam poruszyć ziemię i zaświaty. Znajomy ksiądz powiedział mi kiedyś, że jeżeli mam problemy, to powinnam modlić się do swoich orędowników, tam w niebie, do mojego męża i syna. To oni mają być większymi pośrednikami przed Bogiem, aniżeli nawet inni święci. Prosiłam też o wsparcie duchowe tych, którzy odeszli już z tego świata, "pukałam" do drzwi zastępów anielskich. Wreszcie skierowałam się do kościoła, aby tam posiedzieć w ciszy i chłodzie świątyni. Tam, przy figurze Pana Jezusa zapaliłam dwie świece. Moja droga powrotna, to kolejne trzydzieści minut próśb o zabranie lęków przez Ducha św., a danie daru pamięci i spokoju dla Poli. Znowu wchodziłam w stan jakiejś gorącej, żarliwej modlitwy. Było to tak niesamowite uczucie rozmodlenia, że skłonna byłam przypuszczać, iż weszłam na wyższy poziom kontaktu z Siłą Wyższą, była to taka modlitwa prostaczka - Panie, ofiaruję Ci teraz wszystko, co mam i pokornie proszę wysłuchaj mnie...



fot.Clara 
Po przyjściu do domu byłam wyczerpana, nie wiedziałam, że modlitwą można tak się zmęczyć! Spojrzałam na duży obraz Pana Jezusa i powiedziałam do Niego: Panie Jezu, zrobisz, co zechcesz, ja naprawdę przyjmę Twoją wolę, ale masz jeszcze półtorej godziny, gdzie Pola pisze egzamin, więc może popatrzysz na nią ojcowskim okiem?! Przypomnij sobie, cały jej trud jaki włożyła w przygotowania do egzaminów, doceń, że nie poddała się po pierwszej czy kolejnej próbie, tylko walczyła! Panie Boże, ja bynajmniej, nie targuje się z Tobą. Panie, pokornie proszę, pochyl się nad moją córką...

Może moje prośby i całej rzeszy bliskich mi osób tu na ziemi i tam w niebie poruszyły serce Najwyższego, bo za godzinę przedzwoniła Pola i powiedziała, że zdała egzamin, sama jeszcze w to nie wierząc. A ja próbuję też nieśmiało wierzyć, że po trosze mam swój udział w tym zdanym egzaminie przez moją córkę.
                                                                                                                       
                                                                                                                                                                                                                                                                       

27 komentarzy:

  1. Ta Twoja gorliwośc, wiara, modlitwy, głośne myśli na pewno dodały Twojej córce skrzydeł i kto wiem, może Ten na górze dodał Jej i na chwilę swoich byś mogła usłyszec te cudowne słowa, że córka zdała. Gratulacje ogromne! teraz niech trafi do świetnej szkoły!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak sobie myślę, że świat zwariował w tym swoim tempie życia! Muszę chyba przytrzymać Polę, choćby na chwilę i powiedzieć: NIE PĘDŹ TAK, ZATRZYMAJ SIĘ NA CHWILĘ, PRZECZYTAJ TO, CO NAPISALI INNI, PRZEMYŚL! CZASAMI TRZEBA TROCHĘ WYHAMOWAĆ, BY NIE UDERZYĆ W DRZEWO! TRZEBA PRÓBOWAĆ ZNALEŹĆ CZAS NIE TYLKO DLA CIAŁA, ALE I DLA DUCHA! Oj, przepraszam, że piszę nie na temat, ale mam akurat takie myśli.
      Jeszcze raz dziękuję za ciepełko od Ciebie.

      Usuń
  2. Claro!
    Rzadko brakuje mi słów ale po tym wpisie musiałam chwilę odsapnąć by zebrać myśli.A właściwie to musiałam go przeczytać jeszcze raz:))
    Tak,tak.. każdy wierzy jak może i potrafi ale wiara jest Łaską, która jest dana od Najwyższego! Widzę, że Ty otrzymałaś jej całe mnóstwo!
    Mamo Poli, to wielki skarb mieć taką Mamę!
    Ufam, że poprowadzisz nas przez meandry "polinej dętystyki" aż do dyplomu.
    Polu, codziennie masz ode mnie wspomnienie u NMP!
    Bardzo się cieszę, bardzo.
    (wiedziałam kogo popierać:) )
    A dzisiaj moja pierworodna kończy 33 lata. W październiku ma egzamin. Uczy się. A my się modlimy i składamy dziękczynienie! Trzeba więcej? Okaże się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co piszesz o swojej CÓRCE, TO NAJWIĘKSZE SZCZĘŚCIE DLA RODZICA! To zawsze jest podwójne święto dla rodzica i dziecka, mimo iż dużego :) Dla matki, że dostała tak WSPANIAŁY PREZENT OD LOSU I DLA DZIECKA, ŻE MA TAK KOCHAJĄCĄ MATKĘ! TWOJEJ CÓRCE ŻYCZĘ, ABY BYŁA DOBRYM, MĄDRYM WRAŻLIWYM CZŁOWIEKIEM I LEKARZEM!
      Spes, to ja uczę się od Ciebie wiary, choćby z Twoich komentarzy, dziękuję.

      Usuń
    2. Claro, tak może trochę "od rzeczy"...
      Otworzyłam okno i słucham śpiewu "nowego" ptaszka. Pierwszy raz słyszę jego melodię.
      Zawodowo jestem uczulona;) na dźwięki i znam wiele utworów które porywają swoim pięknem. Ale jak chcę prawdziwego zachwytu i wypoczynku to słucham tych małych stworzonek. "Nie sieją, nie orzą" a wszystko mają udzielone. Myślę, że i nam trzeba takiego zaufania...otwarcia na to co naturalne i podarowane.
      Życzę dobrej niedzieli. Pogody ducha na kolejne dni.
      I do przodu....ciągle do przodu!!
      Z nieustającą nadzieją.

      Usuń
    3. Spes, niedługo utworzymy "Kółko Wzajemnej Adoracji", ale to przecież nic złego brać i dawać ciepło, chociaż ja mam problemy z tym braniem :(
      Dobrze, że znasz siebie i wiesz, co Ci pomaga wyciszyć się np. śpiew ptaków, a to sztuka! Pamiętam nawet fragment z "Nowego Testamentu" o tych stworzonkach. W tej przypowieści, Pan Jezus chciał nam powiedzieć, abyśmy obdarzyli Go zaufaniem i nie troszczyli się tak bardzo o dzień jutrzejszy. Troszczmy się o dziś, a jutro zatroszczy się samo o siebie. Można by jeszcze długo rozwijać tę przypowieść.
      Przede mną nowe wyzwanie - SPOTKAM SIĘ Z POLĄ ZA KILKANAŚCIE DNI. Nie widziałyśmy się od Świąt Bożego Narodzenia. Tak bardzo za Nią tęsknię.
      Masz rację z nadzieją na lepsze jutro i ciągle do przodu! (Tylko czasami tak ciężko...)

      Usuń
    4. Ha, ha...KWA- niezłe;)

      Jako, że pewien bagaż życia tez mam za sobą pozwolę sobie odpisać ci na twoje słowa " ja mam problem z braniem"
      Napisane teraz przez ciebie wróciły do mnie jak echo z dawnych lat. Dokładnie ten sam problem mnie dotyczył. Bardzo chętnie dawałam, bo miałam i czułam się taka "wolna"... ale nie umiałam brać. Mocno mnie to skrępowało. Az wreszcie ktoś powiedział mi- "musisz popracować nad sobą, za dużo dumy w tobie"!
      A mnie aż ścięło. Jak to? No nie, tylko nie dumy! Niemożliwe, to nie może być o mnie!
      "A jakże, tylko w twej wspaniałości brakuje ci pokory by od innych przyjąć...zastanów się".

      Pomogło, pomogło i to bardzo. Jedno zdanie.
      To takie wspomnienie;)) Bardzo je lubię.

      Nie bój się. Możemy każdemu coś dać i coś dostać od każdego. Śmiało;)

      Ach, jakże ci zazdroszczę, szczęściara z ciebie. Przytul mocno swoją Dziecinę, ciesz się nią. Ja nie wiem kiedy moją córkę zobaczę. Ona nie przyjedzie bo intensywnie się uczy. Ja nie mogę ruszyć się z domu bo nie mam z kim zostawić Mamusi. Dobrze, że synowie przyjeżdżają z rodzinami.

      A do cytatów, to jeszcze podam ci nasz ulubiony:
      "dosyć ma dzień swojej biedy".
      Czyż to nie wspaniałe słowa?
      Pozdrawiam cię serdecznie.
      Pogody ducha;))

      Usuń
    5. Witaj Spes z tym braniem, to u mnie jest zgoła inaczej! Mnie zawsze wydawało się i tak jest do tej pory, że nie powinnam nikogo obarczać swoimi problemami, bo każdy ma dość swoich własnych! Może to przykre, co powiem, ale spotykałam na swojej drodze ludzi, którzy jeśli nawet pomogli, to ja odczuwałam na swoich plecach trud tej pomocy! W związku z tym próbuję liczyć tylko na siebie! Może do stwierdzenia, że nie umiem brać powinnam dodać, że źle się czuję, patrząc na ten wysiłek pomagających, więc wolę nie prosić o nic :( Mogłabym ten temat rozwinąć, ale nie chce, bo boli, przepraszam.
      Cieszę się bardzo z tego spotkania z Polą, ale żeby się z nią spotkać muszę przelecieć prawie całą Amerykę w szerz!
      Masz rację, to taka zdrowa zazdrość z Twojej strony odnośnie tego spotkania, a cytat jak najbardziej wspaniały. Życzenia Pogody Ducha, skwapliwie przyjmuję, bo potrzebuję :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Cóż to jest szerokość Ameryki dla serca które kocha?
      Nic, skrzydła Aniołów cię tam zaniosą;))

      A tak wogóle to mam pytanie, czy obchodzi się imieniny swojego nicka? (jego połowy).
      Miłych słów nigdy nie za wiele, tak więc niech św. Klara ma Cię w swej pieczy:))

      Pozdrawiam serdecznie.
      Szykuję się na przyjazd najmłodszego synala z rodzinką...tzn z żoną i 7mm Maleństwem w brzuszku Mamy;))

      Usuń
    7. Witaj Spes, tak po kolei - masz rację, że z miłości i to jeszcze do własnego dziecka można wiele uczynić! Moja droga powrotna przedstawia się niezwykle interesująco, mianowicie: Los Angeles - Nowy Jork ok. 6 godz. lotu. Pobyt na lotnisku tamże 6 godz. Lot z Nowego Jorku do Monachium ok. 10 godz. Czekanie na lotnisku ok. 1.5 godz. i lot do Polski 1.5 godz. i wreszcie DOM! Ale zanim nastąpi powrót, muszę najpierw dolecieć do L.A ok. 6 godz. :)

      Nawet nie wiem, czy jest taka moda na imieniny swojego nicka, może warto tego dnia zrobić sobie dzień przyjemności wszelakich?!

      A odnośnie tej najważniejszej informacji, chciałoby się powiedzieć: ECCE HOMO - WSPANIAŁA NOWINA! Moje najlepsze gratulacje...rodzi się nowe życie!

      Usuń
    8. Claro, nie ma innej rady jak ta byś wzięła ze sobą robótkę na drutach czy szydełku (tylko pamiętaj druty lub szydełko drewniane, krótkie bo tylko takie przechodzą przez kontrolę;))
      Zawsze tez możesz wziąć grubą książkę;))

      A swoją drogą nie ma lotu z LA do Monachium lub Paryża? Pamiętam, że tak syn latał...tak, do Paryża miał zawsze powrót.

      Claro, jak juz sobie takie imię przybrałaś to wydaje mi się, że należy z szacunku do najsłynniejszej Clary jakoś ten dzień uczcić.
      Nie zapomnij o tym za rok.;))

      Wiesz, mamy juz trzech wnuków, może być i czwarty a potem "seria" dziewczynek....a potem....;))
      Dobrych dni!

      Usuń
    9. Spes, to wszystko nie takie łatwe! :) Ten wyjazd do L.A. "wyszedł" dopiero 2-3 tygodnie temu, kiedy ja miałam już kupiony bilet do Polski (wylot z N.Jorku), stąd nie mogłam już zmienić (wysoki sezon w turystyce), a po drugie sama zmiana biletu zależy jaki przewoźnik, to bagatela kolejne ok.400$

      Dobry pomysł z tą moją patronką za roczek!

      Hmmm, ja też rozmarzyłam się z Tobą... DZIECKO, TO DAR! Czasami dociera to do nas za późno!

      Usuń
    10. Ach, Claro, mam "parzyste"dzieci u siebie...prawie pełnia szczęścia. A na dodatek wszystkie nasze Potomki zdecydowały za nas (bo długo nie mogliśmy podjąć decyzji) i kupiły nam na rocznicę ślubu...psa:))..i mamy takie coś czarne, kudłate i z ruchliwym ogonkiem. I to "coś" duuuużo urośnie jeszcze. No mówię ci -SZOK;))

      A teraz tak serio....wydaje mi się, że obojętnie w jakiej sytuacji jesteśmy jako rodzice (ci świadomi) to zawsze pozostaje niedosyt...i świadomość, że czegoś się nie wypełniło do końca.
      Proszę Najwyższego o pomoc dla wszystkich Rodziców, których dzieci wcześniej powołał do Siebie, by wypełnił czas oczekiwania na SPOTKANIE miłością i pokojem.

      Pozdrawiam cię bardzo serdecznie. Pamiętam o Poli.;))

      Usuń
    11. Spes, najpierw na wesoło :) ten "Psiunio", to najlepszy prezent dla Was pod każdym względem - BĘDZIE WYPROWADZAŁ WAS NA SPACER, same korzyści! Ja też miałam czarnego, pudelka miniaturkę, wabił Gustaw :) TO ON NAMI RZĄDZIŁ I CO ROKU DOSTAWAŁ ZABAWKĘ NA ŚWIĘTA I DZIEŃ DZIECKA. Po prostu był członkiem rodziny, zobaczysz, jak go pokochasz!
      Kochana Spes, gdybyś chciała dobrym słowem, czy modlitwą wesprzeć Rodziców, którzy np. stracili dziecko, bądź dzieci, to wejdź proszę na stronę
      www.dlaczego.org.pl
      Tam, każde wirtualne pocieszenie ociera łzy. Ja znalazłam to forum o parę lat za późno.
      Dziękuję raz jeszcze za Polę.

      Usuń
  3. Szczerze? To przykre by było odbierać Poli JEJ zasługę. Nauczyła się to zdała. Jakby się nie nauczyła to by nie zdała. Bóg po to dał nam wolną wolę, abyśmy dokonywali wyborów, a za swoje czyny ponosili konsekwencje.

    Blog zaciekawił mnie z powodu choroby syna. Studiuję psychologię, poświęcam się stażom i mam doświadczenie w pracy z ludźmi chorymi, na to, co Twój syn. Jak jest leczony? Na czym stanęło? Pozdrawiam.

    tanatoza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, ja wcale nie zamierzam odbierać Poli tego "Lauru Zwycięstwa" :) Dobrze wiem, jak ciężko zapracowała na to!
    Mononoke, mój syn, niestety, ale przegrał walkę z tą chorobą i odszedł! We wcześniejszych postach opisuję, co się z nim działo podczas choroby, a w jednym z nich, wymieniłam nawet leki, które otrzymywał. Nie było dla niego ratunku! Pisanie tego bloga trochę mi pomaga.
    Mononoke, życzę Ci, abyś swoją wiedzą i oddaniem niosła pomoc tym jakże wrażliwym i cierpiącym ludziom.
    Pozdrawiam Cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie!
    Pani Claro, polecam gorąco stronę ks. Józefa Pierzchalskiego, a szczególnie stronę z listami i mądrymi odpowiedziami. Może i Pani napisze do księdza.
    Ks. J. Pierzchalski utożsamia się z piszącym i każdemu indywidualnie, według jego potrzeb odpowiada.


    http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01

    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ewo, jak mam wyrazić swoją radość z tego, iż zdarzył się mały, a może wielki CUD! Bardzo się cieszę i dziękuję za podanie nazwy tej strony. Potrzebowałam tego, nie szukałam, a samo przyszło :) Już znalazłam sporo wpisów tak ważnych dla mnie.
      Serdeczności moc dla Pani.

      Usuń
  6. Pani Claro, cieszę się, że choc trochę pomogłam. Sami często nie możemy sobie pewnych spraw wytłumaczyc lub zapętlamy się w błędnej interpretacji i przez to wprowadzamy do swego życia chaos, niezrozumienie, bunt i izolację od świata. Krzywdzimy tym siebie niepotrzebnie. Całkowitej recepty na wszystkie nasze bolączki tak naprawdę nie znajdziemy nigdzie, ale musimy znaleźć siłę, spojrzec na życie z innej perspektywy.
    Ksiądz J. Pierzchalski napisał, że nawet nasze łzy płynące z naszego wnętrza są modlitwą, jeżeli tylko nie są to łzy wyrzutów, histerii i żalu. Wierzę, że znajdziemy w sobie spokój, swobodę myśli i jasną stronę naszego życia!.
    Powodzenia i miłego dnia
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Claro,
    ciesze sie, ze Poli sie udalo. Jakos tak mam przeczucie, ze teraz juz w twoim zyciu zapanuje spokoj i szczescie. Zly los sie odwroci i bedziesz jeszcze kiedys bardzo, bardzo szczesliwa. Mimo tych wszystkich nieszczesc, ktore cie dotknely. Czasem tak bywa, ze cos zaczyna sie zle ukladac i stan taki trwa i trwa. Ale w koncu i dla ciebie musi zaswiecic slonce. Zycze ci samych pogodnych dni
    ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kochana Ulu, Twoje słowa brzmią niczym samospełniająca się wróżba :) Przecież nie może ciągle padać deszcz, prawda? Próbuję walczyć z moimi lękami dotyczącymi np. Poli, jej życia, związku, zdrowia (jest po dwóch zabiegach na kolano i bark), kontuzje dają znać na tyle, że nie może czynnie uprawiać już sportu!
      Potrzebuję takich życzeń i zachłannie biorę je wszystkie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  8. Nie czytałam wszystkich pani postów bo brakłoby mi na to czasu :) Jednak chcę pani powiedzieć jedno - Jest pani wielka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym przyjęła te wspaniałe słowa od Pani, to byłby pierwszy stopień do próżności i pychy :), ale i tak dziękuję. Mam tylko prośbę, gdyby czas Pani pozwolił, bardzo, ale to bardzo proszę, niech Pani przeczyta tego bloga od początku. Dopiero wtedy jest jakiś obraz tego, co napisałam w tytule.
      Moc serdeczności dla Pani.

      Usuń
    2. Staram się,staram :) Nie wiem skąd pani nabrała sił aby przez to wszystko przejść. Dla mnie to, co pani tutaj pisze jest jak twór z jakiegoś ciężkiego dramatu. Niewyobrażalnie ciężki krzyż Pan Bóg dał pani do noszenia.

      Usuń
    3. Często pod tym ciężarem upadam, potem jakoś się dźwigam! Może Najwyższy daje mi siłę, bo mam coś jeszcze do zrobienia na tej ziemi, kto wie? Nie jest łatwo!

      Usuń
  9. Niech pani wie, że bardzo mocno modlę się za panią i pani najbliższych. Będę często odwiedzać pani bloga jak i komentować. Pozdrawiam i życzę siły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak wielkie duchowe wsparcie. Właśnie dziś Pola dostała zaproszenie na interview do Dental School na listopad, to znaczy, że jednak ktoś zainteresował się jej papierami.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Drogi Gościu,

Zanim napiszesz choćby jedno słowo, nie krytykuj, nie osądzaj, tak od razu! Znasz raptem mój pseudonim, ale nie znasz mojej historii...